wtorek, 1 lipca 2014

Rezydent-wolne przemyślenia

Lekarz rezydent to taka hybryda pomiędzy lekarzem, a urzędnikiem. Z domieszką nieśmiertelnego "przynieś/wynieś/pozamiataj"
Świetnie orientuje się gdzie szukać informacji medycznych na temat danej jednostki chorobowej i jednocześnie płynnie porusza się w JGP (to takie tabele, dzięki którym rozpoznanie dopasowuje się do większej ilości punktów z NFZ). Rezydent wie, że pacjent jest zawsze przyjęty "celem leczenia", a nigdy samej tylko diagnostyki. Rezydent wie, gdzie zadzwonić jak zepsuje się komputer i gdzie załatwia się konsultacje psychiatryczne. Rezydent też wie, że musi zrobić staże, ale ma na tyle przyzwoitości, żeby czekać z tym do ostatniego roku specjalizacji.
Rezydent cieszy się z pensji płaconej przez ministra i nie wymaga takiego cudu, jak płatny urlop szkoleniowy. Rezydent wie też, że na obowiązkowych kursach nauczy się niewiele, więc inwestuje prywatnie w kursy odpłatne.
Rezydent poprowadzi oddział, czy poradnię. A po godzinie 15-stej, w magiczny sposób, uzyska zdolność podejmowania ważkich decyzji.
Rezydent napisze artykuł, poprowadzi zajęcia ze studentami (za kogoś innego) i na koniec przeprosi, że przez to musi zostać po godzinach żeby wykonać swoją pracę w oddziale.

Chciałabym mieć rezydentów...Albo choć jednego....



12 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Młoda Lekarko, tak z ciekawości, czy na rezydenturze z anestezji też było tak źle? Pod kątem wykorzystywania i traktowania. Bo derma prawdopodobnie wszędzie jest królestwem feudalizmu ale anestezja, w większości miejsc, wydaje mi się ostoją normalności pod tym względem;)

Pozdrawiam!
masia

Anonimowy pisze...

amen:)
pozdrawiam

Anonimowy pisze...

bardzo ciekawy wpis. pozdrawiam.

doktor dom pisze...

A może z racji wakacji z pomocą przybędą praktykanci i nimi będzie się można wysłużyć? ;)

Marta pisze...

Witam,

Trafiłam na Twojego bloga przypadkiem, dość desperacko szukając punktu zaczepienia w sieci.. czy mogę Cię prosić o napisanie do mnie na następujący adres email wirtualna249@wp.pl ?

Chciałabym się poradzić w jednej ogromnie ważnej kwestii.

Będę ogromnie wdzięczna za kontakt.
Pozdrawiam ,
Marta

Anonimowy pisze...

"Chciałabym mieć rezydentów...Albo choć jednego...."

to widoczny objaw "dorastania do bycia LEKARZEM SPEC"

a mówili ze zjawisko "fali" to tylko w wojsku wystepuje

Anonimowy pisze...

Kochanie- rezydent to FRAJER, bo taki jest przeciętny Polski student Medycyny- frajerem. Nie szanujmy się dalej i róbmy za jałmużnę ;)

Julia pisze...

Każdy chciałby mieć takiego rezydenta, no, ale niestety albo i stety, nie każdy ma taką możliwość. Z jednej strony dobrze mieć kogoś do pomocy, a z drugiej nie można się nim wysługiwać. Każdy powinien znać swoje obowiązki.

Adam Madulski pisze...

Neurochirurg:
- Czy jak panią głowa boli, to łzawią pani oczy?
Pacjentka:
- Łzawią, łzawią.
Córka pacjentki:
- Mamo, dlaczego mówisz, że ci oczy łzawią, skoro ci nie łzawią. Dlaczego wprowadzasz w błąd lekarza?

Pozdrawiam Panią Doktor i zapraszam na mojego bloga http://adam-madulski.blogspot.com

Kasia pisze...

To jest własnie urok tego wszystkiego. Nie odpowiednie osoby zajmują się tym czym powinny. I każdy, dosłownie każdy milczy... Nikomu nawet nie chce się przykładać uwagi do tego co się dzieje, a im mniej wiadomo tym lepiej, im mniej dodatkowych zajęć. Dużo czasu minie zanim pod takimi kwestiami dorównamy innym państwom. ;)

Terapeuta pisze...

Jakby nie patrzeć jeszcze dużo w naszym kraju musi uledz poprawie. Jestem jednak dobrej myśli.

prima-med pisze...

Tak jest praktycznie wszędzie. Młody stażysta, rezydent, aplikant, to wszystko nie istotne, każdy przez to przechodzi. Smutne jest tylko to, że w momencie kiedy moglibyśmy się czegoś nauczyć, musimy robić czarną robotę która nam nic nie daje.