W anestezjologii pracowało się w pewnym zakresie w cieplarnianych warunkach. Mały człowiek wchodził do pokoju przygotowawczego i jedyne o czym musiałam myśleć, to jak sprawić, żeby się nie denerwował, a potem oczywiście jak go uśpić i obudzic bezpiecznie.
Tu, na dermatologii, jest inaczej. Z pacjentami trzeba rozmawiać, ważna jest ich sytuacja rodzinna, finansowa, stan psychiczny itd. To wszystko przecież wpływa na proces leczenia. A ja nie mam jeszcze grubej skóry i czasem naszych pacjentów po prostu mi okropnie żal. Nie, że ma owrzodzenie, czy łuszczycę. Ale że np. ma 3 dzieci, męża pijaka i pracodawcę, który przy okazji każdego pobytu w szpitalu grozi, że zwolni...
Czasem muszę się powstrzymywać od komentarzy, bo co na przykład winna jest siostra, kiedy opowiada nam o swoim bracie, a naszym pacjencie. Choruje on na przewlekłą chorobę skory, a przy okazji ma schzofrenię i jest alkoholikiem. Zaniedbuje się totalnie i raz na kilka miesięcy wpada do szpitala żeby zdjąć z niego skorupę brudu i robali (!).
Czy inny pacjent- waży jakieś 200 kg, ma kilkoro dzieci i od lat pozostaje na utrzymaniu żony. Ona pracuje, dba o dzieci i dom, a on siedzi na kanapie i konsumuje ( choć, sądząc po ilości dzieci, jakiś rodzaj aktywności jednak utrzymuje).
No i na koniec spostrzeżenie- wbrew oczekiwaniom nie przeszkadza mi oglądanie zmian na skórze (potocznie: parchów). Przeszkadza mi brud i smród pacjentów. Wiedzą, że idą do szpitala, ale się nie myją. A kiedy już są na oddziale, myć się muszą, bo pielęgniarki tego pilnują, ale na przykład nie zmieniają bielizny. Narzekałam kiedyś na nastolatków, ale biorąc pod uwagę jaki przykład dają im dorośli....
Tu, na dermatologii, jest inaczej. Z pacjentami trzeba rozmawiać, ważna jest ich sytuacja rodzinna, finansowa, stan psychiczny itd. To wszystko przecież wpływa na proces leczenia. A ja nie mam jeszcze grubej skóry i czasem naszych pacjentów po prostu mi okropnie żal. Nie, że ma owrzodzenie, czy łuszczycę. Ale że np. ma 3 dzieci, męża pijaka i pracodawcę, który przy okazji każdego pobytu w szpitalu grozi, że zwolni...
Czasem muszę się powstrzymywać od komentarzy, bo co na przykład winna jest siostra, kiedy opowiada nam o swoim bracie, a naszym pacjencie. Choruje on na przewlekłą chorobę skory, a przy okazji ma schzofrenię i jest alkoholikiem. Zaniedbuje się totalnie i raz na kilka miesięcy wpada do szpitala żeby zdjąć z niego skorupę brudu i robali (!).
Czy inny pacjent- waży jakieś 200 kg, ma kilkoro dzieci i od lat pozostaje na utrzymaniu żony. Ona pracuje, dba o dzieci i dom, a on siedzi na kanapie i konsumuje ( choć, sądząc po ilości dzieci, jakiś rodzaj aktywności jednak utrzymuje).
No i na koniec spostrzeżenie- wbrew oczekiwaniom nie przeszkadza mi oglądanie zmian na skórze (potocznie: parchów). Przeszkadza mi brud i smród pacjentów. Wiedzą, że idą do szpitala, ale się nie myją. A kiedy już są na oddziale, myć się muszą, bo pielęgniarki tego pilnują, ale na przykład nie zmieniają bielizny. Narzekałam kiedyś na nastolatków, ale biorąc pod uwagę jaki przykład dają im dorośli....