niedziela, 24 lutego 2013

głowa do interesów

Kiedy decydowałam  się na współpracę z jakimś gabinetem kosmetycznym, to najpierw go sprawdzałam. Byłam na przeszpiegach inkoguto, albo wysyłałam kogoś zaufanego. Zbierałam opinie. Miałam świadomość, że kosmetyczka będzie moim piarowcem. Moją reklamą.
Czas jakiś temu zadzwoniła do mnie koleżanka i poprosiła żeby pomóc jej znajomej kosmetyczce. Bo tamta podobno na stałe współpracuje z jakimś lekarzem, który nie może przyjechać, a ma pilną pacjentkę.
Pojechałam więc- w końcu też miałam na tym zarobić...
Gabinet mikroskopijny. Żeby dojśc do fotela trzeba się przeciskać. Do tego, co najbardziej uderzające- brudny nie do opisania!
Kobieta wyjątkowo nieprzyjemna. Nie jest po szkole- ma tylko kilka kursów. Zachowywała się jakby pozjadała wszytskie rozumy. Arogancka i bardzo popularna... Grafik zapełniony od rana do wieczora. Nie ma rzeczy, których się nie podejmie. Wyciąga ogromne pieniądze wmawiając kobietom, ze tylko ona sprawi, że będą piękne i młode.
Po tym, jak pacjentka wyszła (na szczęście tylko toksyna, bo niczego bardziej inwazyjnego chyba bym się nie odważyła zrobić w tych warunkach), pani kosmetyczka zapytała mnie, czy nie jestm zainteresowana współpracą na stałe. Jako, że nie umiem czasem wprost powiedzieć NIE, to delikatnie mówię, że nie bardzo, że czasu nie ma itp. A ona na to:
-ale Pani nie będzie musiala przyjeżdżać do każdej klientki. Ja będę robiła botoks i wypełniacze, a  Pani podpisze mi zapotrzebowania na preparaty i tylko, jakby się trafiła taka baba, jak dziś, co chce koniecznie lekarza, to Pani przyjedzie...