Poszła Młoda Lekarka do gina. Do koleżanki znaczy.
-Co u Ciebie? Jak Nowy? Jakie plany na Sylwestra?
Takie wiecie- koleżeńskie gadanie. Badanie w tym czasie, jakby mimochodem.
-Rozluźnij się. Połóż się- zrobię USG.
W trakcie USG koleżanka skupiła się na kilka chwil. Zamyśliła, zapatrzyła w ekran.
Po czym odwróciła monitor w moją stronę i mówi
- Wiesz, masz guza na jajniku. Sporego- 8 cm.
Tu pokazuje palcem na kształt na USG
- Pewnie potworniak, bo w zeszłym roku go nie było... Nie martw się na razie. Zrób markery i umów się na usunięcie w Klinice. Tu masz namiar na mojego kolegę- on wyznaczy Ci termin. Ale wiesz, spokojnie, bez paniki.
Hm...
I wiecie co?
Nie spanikowałam. Koleżanka jest doskonałym specjalistą. Jak mówi potworniak, to pewnie tak jest. Nic strasznego. Łagodny nowotwór pokazywany często studentom. W końcu, czy jest coś bardziej spektakularnego niż guz z zębem, czy włosami, w środku?
Markery zrobiłam- były ok. Zadzwoniłam do poleconego lekarza. Akurat jechał na konferencje (nomen omen z raków jajnika), więc "na spokojnie" termin za 3 tygodnie.
"Doskonale" pomyślała Młoda Lekarka. Na 2 tygodnie zablokowała przyjmowanie pacjentów w prywatnym gabinecie i zaczęła się zastanawiać, czy ma piżamkę do szpitala.
"Skoro mam na zabieg czekać tyle czasu, to może zrobię sobie jeszcze kilka badań. Tak na wszelki?"- pomyślała, bo jednak gdzieś tam głęboko wolała być spokojniejsza.
Więc w przerwie między jednym a drugim pacjentem, skoczyła na USG brzucha
A tam? Pani doktor robiąca badanie mówi:
-no na jajniku jest duży guz, ale to już Młoda Lekarko wiesz, Tylko w wątrobie masz takie niefajne zmiany. Nie wiem co to jest na sto procent, więc zrób proszę tomografię.Ale raczej naczyniaki, więc bez paniki.
Hm...
I wiecie co?
Nie spanikowałam. Umówiłam się na tomografię i dalej szukałam "szpitalnej" piżamy. W końcu naczyniaki wątroby normalna sprawa- ma je do 20% populacji. Więc pewnie i ja.
Nie będę się martwiła niepotrzebnie.Wynik tomografii niejednoznaczny- miałam go jakieś 2 minuty po badaniu, bo miła pani doktor radiolog sama była ciekawa co i jak.
Niejednoznaczny- czyli nie dostałam potwierdzenia, że to tylko naczyniaki.
Hm...
I wiecie co?
Tu zaczęłam nieco panikować.
Na szczęście kolega pracuje w firmie robiącej rezonanse. na szczęście jest świetnym radiologiem. Na szczęście już dzień później wiedziałam, że to tylko naczyniaki.
Tym sposobem do szpitala przyjmowałam się z uśmiechem na ustach i myślą, że wreszcie się przekonam jak to jest usnąć po dożylnym leku. Piżamę miałam jedną różową, drugą szarą. Do tego klapeczki. Szaro-różowe- żeby pasowały. Na paznokciach elegancki frencz. Szłam w końcu na rutynowy zabieg. Znieczulać miała mnie koleżanka, operować spec od laparoskopii.
"Czego tu się bać?" myślała Młoda Lekarka dziarsko przekraczając próg szpitala...
c.d.n
-Co u Ciebie? Jak Nowy? Jakie plany na Sylwestra?
Takie wiecie- koleżeńskie gadanie. Badanie w tym czasie, jakby mimochodem.
-Rozluźnij się. Połóż się- zrobię USG.
W trakcie USG koleżanka skupiła się na kilka chwil. Zamyśliła, zapatrzyła w ekran.
Po czym odwróciła monitor w moją stronę i mówi
- Wiesz, masz guza na jajniku. Sporego- 8 cm.
Tu pokazuje palcem na kształt na USG
- Pewnie potworniak, bo w zeszłym roku go nie było... Nie martw się na razie. Zrób markery i umów się na usunięcie w Klinice. Tu masz namiar na mojego kolegę- on wyznaczy Ci termin. Ale wiesz, spokojnie, bez paniki.
Hm...
I wiecie co?
Nie spanikowałam. Koleżanka jest doskonałym specjalistą. Jak mówi potworniak, to pewnie tak jest. Nic strasznego. Łagodny nowotwór pokazywany często studentom. W końcu, czy jest coś bardziej spektakularnego niż guz z zębem, czy włosami, w środku?
Markery zrobiłam- były ok. Zadzwoniłam do poleconego lekarza. Akurat jechał na konferencje (nomen omen z raków jajnika), więc "na spokojnie" termin za 3 tygodnie.
"Doskonale" pomyślała Młoda Lekarka. Na 2 tygodnie zablokowała przyjmowanie pacjentów w prywatnym gabinecie i zaczęła się zastanawiać, czy ma piżamkę do szpitala.
"Skoro mam na zabieg czekać tyle czasu, to może zrobię sobie jeszcze kilka badań. Tak na wszelki?"- pomyślała, bo jednak gdzieś tam głęboko wolała być spokojniejsza.
Więc w przerwie między jednym a drugim pacjentem, skoczyła na USG brzucha
A tam? Pani doktor robiąca badanie mówi:
-no na jajniku jest duży guz, ale to już Młoda Lekarko wiesz, Tylko w wątrobie masz takie niefajne zmiany. Nie wiem co to jest na sto procent, więc zrób proszę tomografię.Ale raczej naczyniaki, więc bez paniki.
Hm...
I wiecie co?
Nie spanikowałam. Umówiłam się na tomografię i dalej szukałam "szpitalnej" piżamy. W końcu naczyniaki wątroby normalna sprawa- ma je do 20% populacji. Więc pewnie i ja.
Nie będę się martwiła niepotrzebnie.Wynik tomografii niejednoznaczny- miałam go jakieś 2 minuty po badaniu, bo miła pani doktor radiolog sama była ciekawa co i jak.
Niejednoznaczny- czyli nie dostałam potwierdzenia, że to tylko naczyniaki.
Hm...
I wiecie co?
Tu zaczęłam nieco panikować.
Na szczęście kolega pracuje w firmie robiącej rezonanse. na szczęście jest świetnym radiologiem. Na szczęście już dzień później wiedziałam, że to tylko naczyniaki.
Tym sposobem do szpitala przyjmowałam się z uśmiechem na ustach i myślą, że wreszcie się przekonam jak to jest usnąć po dożylnym leku. Piżamę miałam jedną różową, drugą szarą. Do tego klapeczki. Szaro-różowe- żeby pasowały. Na paznokciach elegancki frencz. Szłam w końcu na rutynowy zabieg. Znieczulać miała mnie koleżanka, operować spec od laparoskopii.
"Czego tu się bać?" myślała Młoda Lekarka dziarsko przekraczając próg szpitala...
c.d.n