Dziś słuchałam wywiadu z pania prezes fundacji "ABC XXI cała polska czyta dzieciom". Fundacja ta postawiła sobie za cel poinformować rodziców, jaką okropną instytucją są żłobki. Jakie niepowetowane straty ponoszą dzieci oddawane do żłobka. I jakimi złymi rodziacmi, są Ci, którzy te maleństwa na pastwę losu tam oddają.
Jaka konkluzja? Jakby mi zależało na przyszłości mojego nienarodzonego, to pod żadnym pozorem nie wróciłabym do pracy przed ukończeniem przez niego 3 roku życia. Dlaczego ja, a nie np Pan Mąż? Otóż okazuje się, że tylko ja mam odpowiednią więź psychiczną i chemiczną. Tylko ja mogę odpowiednio stymulować neurony malucha by wybawić go od chorób psychicznych i ograniczenia umysłowego. Co zatem z mamami, które świadome tego całego zagrożenia nadal chcą oddać dziecko do żlobka, wymawiając się głupim argumentem finansowym? Że niby ich nie stać na życie z jednej pensji i ona musi wrócić do pracy? Że niby żłobek jest tani? Otóż pani prezes ma rozwiązanie. Niania jest gorsza od mamy, ale lepsza od żłobka. Można więc, w kilka rodzin, zatrudnić nianię do np trójki dzieci. Jest w tym mały haczyk. Żłobek kosztuje ok. 200 zł od malucha za miesiąc. Jeśli pani prezes znajdzie nianię do trójki dzieci za 600 zł to chylę czoła.
A co z taką wstrętną, samolubną osobą, która myśli, że na urodzeniu dziecka jej świat się nie kończy? Która chce robić specjalizację, doktorat i, nie daj boże, realizować się w innych dziedzinach, niż tylko macierzyństwo? Wyrodna matka!
Ja po porodzie będę musiała wrócić do pracy, kosztem neuronów mojego dziecka. Chyba, że zainwestuję w jego rozwój emocjonalny i umysłowy i zostanę z nim w domu. Tylko wtedy będziemy mieszkać pod mostem, bo z jednej pensji nie da rady inaczej.
Nie chodzi mi o to, żeby gloryfikować żłobki, ale żyjemy w takich czasach, w takim kraju, że są one bardzo potrzebne. I wierzę, że kiedy będzie ich bardzo dużo, to zacznie się konkurencja, która wymusi wysoką jakość.
A tymczasem, jeszcze nie mam dziecka, a czuję się źle, że planuję dla niego ten straszny żłobek....
Jaka konkluzja? Jakby mi zależało na przyszłości mojego nienarodzonego, to pod żadnym pozorem nie wróciłabym do pracy przed ukończeniem przez niego 3 roku życia. Dlaczego ja, a nie np Pan Mąż? Otóż okazuje się, że tylko ja mam odpowiednią więź psychiczną i chemiczną. Tylko ja mogę odpowiednio stymulować neurony malucha by wybawić go od chorób psychicznych i ograniczenia umysłowego. Co zatem z mamami, które świadome tego całego zagrożenia nadal chcą oddać dziecko do żlobka, wymawiając się głupim argumentem finansowym? Że niby ich nie stać na życie z jednej pensji i ona musi wrócić do pracy? Że niby żłobek jest tani? Otóż pani prezes ma rozwiązanie. Niania jest gorsza od mamy, ale lepsza od żłobka. Można więc, w kilka rodzin, zatrudnić nianię do np trójki dzieci. Jest w tym mały haczyk. Żłobek kosztuje ok. 200 zł od malucha za miesiąc. Jeśli pani prezes znajdzie nianię do trójki dzieci za 600 zł to chylę czoła.
A co z taką wstrętną, samolubną osobą, która myśli, że na urodzeniu dziecka jej świat się nie kończy? Która chce robić specjalizację, doktorat i, nie daj boże, realizować się w innych dziedzinach, niż tylko macierzyństwo? Wyrodna matka!
Ja po porodzie będę musiała wrócić do pracy, kosztem neuronów mojego dziecka. Chyba, że zainwestuję w jego rozwój emocjonalny i umysłowy i zostanę z nim w domu. Tylko wtedy będziemy mieszkać pod mostem, bo z jednej pensji nie da rady inaczej.
Nie chodzi mi o to, żeby gloryfikować żłobki, ale żyjemy w takich czasach, w takim kraju, że są one bardzo potrzebne. I wierzę, że kiedy będzie ich bardzo dużo, to zacznie się konkurencja, która wymusi wysoką jakość.
A tymczasem, jeszcze nie mam dziecka, a czuję się źle, że planuję dla niego ten straszny żłobek....
6 komentarzy:
oj tam, są takie mini ipody i audiobooki - do żłobka w sam raz ;)
Ah, Pani Doktor, po co się przejmować jakąś jedną wypowiedzią? Pewnie ta szanowna Pani wypowiadająca się ma dużo niań w rodzinie:)
Ja w ogóle nie wiem o co to całe halo. Całe rzesze dzieciaków w dobie PRL-u wychowało się w żłobkach (taki żłobek to był mój drugi dom od 3-go miesiąca życia), bo innej opcji po prostu nie było. I co? Powinnam dziś opluwać matkę, że zgotowała mi taki chudy los i ograniczoną umysłowość, żeby nie powiedzieć tępotę intelektualną. Od czasów wczesnego dzieciństwa po dziś dzień powinien towarzyszyć mi długi, ciężki cień, który położył się na moim życiu i uczynił mnie emocjonalnym kalectwem.
Pani z Fundacji (czy ona ma dzieci? jeśli tak, to trzeba by jej zapytać kto pomagał jej w opiece nad nimi) realizuje jakiś nierealny w Polsce program murzyńskiej czy aborygeńskiej matki, która niemowlę ma przyczepione do brzucha na stałe i nie musi wyrabiać dziennej dawki PKB, tym samym kontrapunktując dążenie państwa do dobrobytu i lepszego życia przeciętnego obywatela. Dlaczego raczej nie walczy o to, by matka po 3 latach spędzonych w domu z dzieckiem na odmóżdżających zajęciach, na wiecznym niedospaniu i chronicznym zmęczeniu miała gdzie wrócić do pracy. Najłatwiej pluć na żłobki i na wyrodne matki, które umieszczają w nich swoje dzieci. Ale jaka jest alternatywa? Tylko bardzo dobrze zarabiający mąż i najlepiej brak ambicji w najlepszych latach swojego życia.
Kobziarko, nie pozwól sobie namieszać w głowie taką demagogią. Inna sprawa, że jak już pojawi się dziecko, sama zadecydujesz co ostatecznie zrobisz, bo to nigdy nie jest ani proste ani jednoznaczne, jakby się wydawało wszystkowiedzącym teoretykom.
Pozdrawiam. :)
Eeeee tam! Mam 34 lata, zaliczylam i zlobek i przedszkole i swietlice po szkole i jakos nie czuje sie zdegenerowana ani psychicznie zmaltretowana. A z mama mam taki kontakt, ze kazdemu zyczyc:-) A poza tym czlowiek to zwierze stadne i lepiej zeby sie przyzwyczajal od malego do zycia wsrod innych. Pozdrawiam cieplutko!
Ja też jestem wyrodna matka. Nie dość że nie nacierpiałam się ile trzeba przy porodzie, bo dzidziurro przez cc przyszło na świat, od 8 tyg było karmione butelką, to jeszcze na dodatek po macierzyńskim urlopie wróciłam do pracy i doktoratu. Matka jetem paskudna i wyrodna, ale dzidziurro jakoś nie wykazuje na razie upośledzenia z tego powodu. Ani kalectwa intelektualnego.
Z resztą, mój tato też dzieciństwo w żłobku spędził i jakoś po nim nie widać degeneracji. I jak na złość, więzi rodzinne też w porządku :)
Pozdrawiam
Bardzo dziękuję za słowa wsparcia. Pani z fundacji, w trakcie audycji, przyznała się, że ją po żłobku "reanimowano" 3 lata!!! To dowodzi, że negatywne doświadczenie osobiste daje prawo wpływania na cały naród....
Onna- ciekawe czy są takie urządzenia, których malutkie rączki nie zniszczą w 2 minuty :)
Welatas
Dla przyjaciół i czytaczy- Młoda jestem :)
Akemi
wracmy do czasów kiedy kobiety zadaniem było siedzieć w domu i dbać o dzieci i ich sprawcę
Magdalena
A jak jesteście z Akemi tylko wyjątkami potwierdzającymi regułę??? Młyn na wodę pani prezes...
KH
że też Ty w ogóle się matką nazywasz...CC, butelka, żłobek i baba pracująca z tytułem. Skandal! ;)
Prześlij komentarz