poniedziałek, 3 lipca 2017

Pacjentka vol.1

Poszła Młoda Lekarka do gina. Do koleżanki znaczy.
-Co u Ciebie? Jak Nowy? Jakie plany na Sylwestra?
Takie wiecie- koleżeńskie gadanie. Badanie w tym czasie, jakby mimochodem.
-Rozluźnij się. Połóż się- zrobię USG.
W trakcie USG koleżanka skupiła się na kilka chwil. Zamyśliła, zapatrzyła w ekran.
Po czym odwróciła monitor w moją stronę i mówi
- Wiesz, masz guza na jajniku. Sporego- 8 cm.
Tu pokazuje palcem na kształt na USG
 - Pewnie potworniak, bo w zeszłym roku go nie było... Nie martw się na razie. Zrób markery i umów się na usunięcie w Klinice. Tu masz namiar na mojego kolegę- on wyznaczy Ci termin. Ale wiesz, spokojnie, bez paniki.

Hm...
I wiecie co?
Nie spanikowałam. Koleżanka jest doskonałym specjalistą. Jak mówi potworniak, to pewnie tak jest. Nic strasznego. Łagodny nowotwór pokazywany często studentom. W końcu, czy jest coś bardziej spektakularnego niż guz z zębem, czy włosami, w środku?

Markery zrobiłam- były ok. Zadzwoniłam do poleconego lekarza. Akurat jechał na konferencje (nomen omen z raków jajnika), więc "na spokojnie" termin za 3 tygodnie.

"Doskonale" pomyślała Młoda Lekarka. Na 2 tygodnie zablokowała przyjmowanie pacjentów w prywatnym gabinecie i zaczęła się zastanawiać, czy ma piżamkę do szpitala.

"Skoro mam na zabieg czekać tyle czasu, to może zrobię sobie jeszcze kilka badań. Tak na wszelki?"- pomyślała, bo jednak gdzieś tam głęboko wolała być spokojniejsza.
Więc w przerwie między jednym a drugim pacjentem, skoczyła na USG brzucha
A tam? Pani doktor robiąca badanie mówi:
-no na jajniku jest duży guz, ale to już Młoda Lekarko wiesz, Tylko w wątrobie masz takie niefajne zmiany. Nie wiem co to jest na sto procent, więc zrób proszę tomografię.Ale raczej naczyniaki, więc bez paniki.

Hm...
I wiecie co?
Nie spanikowałam. Umówiłam się na tomografię i dalej szukałam "szpitalnej" piżamy. W końcu naczyniaki wątroby normalna sprawa- ma je do 20% populacji. Więc pewnie i ja.
Nie będę się martwiła niepotrzebnie.Wynik tomografii niejednoznaczny- miałam go jakieś 2 minuty po badaniu, bo miła pani doktor radiolog sama była ciekawa co i jak.
Niejednoznaczny- czyli nie dostałam potwierdzenia, że to tylko naczyniaki.

Hm...
I wiecie co?
Tu zaczęłam nieco panikować.
Na szczęście kolega pracuje w firmie robiącej rezonanse. na szczęście jest świetnym radiologiem. Na szczęście już dzień później wiedziałam, że to tylko naczyniaki.

Tym sposobem do szpitala przyjmowałam się z uśmiechem na ustach i myślą, że wreszcie się przekonam jak to jest usnąć po dożylnym leku. Piżamę miałam jedną różową, drugą szarą. Do tego klapeczki. Szaro-różowe- żeby pasowały. Na paznokciach elegancki frencz. Szłam w końcu na rutynowy zabieg. Znieczulać miała mnie koleżanka, operować spec od laparoskopii.

"Czego tu się bać?" myślała Młoda Lekarka dziarsko przekraczając próg szpitala...

c.d.n





niedziela, 17 lipca 2016

Blaski sławy...

Nie uaktualniałam bloga już od pewnego czasu. Związane jest to z kilkoma czynnikami. Jeden z nich to kłopot zdrowotny, który miałam i który będzie mnie jeszcze kilkanaście lat prześladował. I który aż się prosi, żeby go opisać. Tylko jeszcze gotowości brak.

 Drugi powód to zmęczenie i frustracja związana z pracą- ciężko jest wynajdować śmieszne perełki, kiedy człowiek marzy tylko o jak najszybszym opuszczeniu miejsca kaźni...

Ale ja nie o tym chciałam.

Kilka miesięcy temu uczestniczyłam w kursie ALS (tak tak, te 5 lat minęło bardzo szybko). Kurs był dobry, zajęcia uczciwie prowadzone. Najciekawsze natomiast zdarzyło się w ostatni dzień. Jednym z instruktorów był przystojny rezydent anestezjologii. W trakcie przerwy podszedł do mnie i zapytał
- Młoda Lekarko- czy Ty czasem nie pisałaś kiedyś bloga?
- Tak...-odparłam nieco speszona
- To ja go znam!- entuzjastycznie odpowiedział przystojniak

Ach, och...jak to miło- pomyślałam. Usłyszałam zwyczajowe pochwały (w końcu gdyby chciał skrytykować, to pewnie by nie pytał). Nieco urosłam. Uśmiech mi się poszerzył. W końcu taki fajny facet chwali moje wypociny...A na końcu, wisienka na torcie:

- Czytałem go gdzieś na początku studiów!

Ehhh...Obawiam się, że na to nawet wiadro botoksu nie pomoże....

niedziela, 22 listopada 2015

Po drugiej stronie

Uwaga!   Wpis edukacyjny


Proszę Pani...No jak tak można o siebie nie dbać...? No jak można...? Do ginekologa kobiety powinny chodzić co roku- to naprawdę ważne- wymądrzała się Młoda Lekarka do pacjentki z pokrzywką (jedną z przyczyn pokrzywki może być stan zapalny w obrębie narządów miednicy).

I kiedy wróciła do dyżurki postanowiła sprawdzić kiedy ona ostatnio była.

Zadzwoniła, zapytała.
I umówiła się na wizytę,  bo okazało się, że właśnie minął rok.

Tak szybko???? Kiedy to się stało????

A Ty, czytelniczko tego bloga, kiedy byłaś u swojego "gina"?


wtorek, 21 lipca 2015

Hipokryzja

Proszę Państwa
Było mi bardzo miło uczyć Was jak powinien wyglądać kontakt z pacjentem.

A teraz zapraszam do gabinetu poradni specjalistycznej:

Gdzie NFZ przewiduje 15 minut na pacjenta.
Gdzie pacjent czeka na wizytę 8 miesięcy(!)
Gdzie codziennie pojawia się kilku pacjentów ze skierowaniem z dopiskiem "pilne".
Gdzie codziennie pojawia się kilku pacjentów tej poradni "bo im się pogorszyło, a termin mają za miesiąc/dwa"
Gdzie codziennie odbieram kilka telefonów "dzwonię z sekretariatu prezesa/naczelnika/profesora X- ma on ogromną prośbę- chodzi o jego matkę/babkę/kochankę/dziecko kochanki/psa sąsiadki"


No i czasem, ale tylko czasem, są takie momenty kiedy....

Ja- W czym mogę pomóc?
Pacjentka-Chodzi o pieprzyki. Czytałam ostatnio w gazecie, że trzeba je kontrolować, więc jestem
Ja- Oczywiście, jeśli Panią coś niepokoi. Zbadam dermatoskopem. Proszę się rozebrać.
Pacjentka rozbiera się....

Moim oczom ukazuje się jakieś 300-400 znamion barwnikowych

Ja-osuwając się z powrotem na krzesło- O NIE!!!!!!

Profesjonalizm Młodej Lekarki....
.....w wersji sponsorowanej przez NFZ







piątek, 20 lutego 2015

Kolejki

Wyobraźcie sobie supermarket przed świętami.
Niewyobrażalne ilości klientów. Jak co roku w tym okresie.
Każdy z nich przyszedł tu z jakiegoś ważnego dla niego powodu. Jeden musi zrobić całościowe zakupy dla rodziny, inny szuka prezentu dla wujka, a jeszcze inny, z obłędem w oczach, biegnie po jajka, bo właśnie się skończyły. Każdy z nich w pewnym momencie chce zapłacić i wrócić do domu.

Niestety czynna jest tylko jedna kasa. Ogonek ciągnie się więc kolejno przez dział warzyw, kasz, słodyczy, zabawek i napojów. Wszyscy zdenerwowani. Każdy chciałby już wyjść.
Ktoś w końcu chwyta za telefon i dzwoni do kuzyna z telewizji. To przecież gruba przesada- żeby taki znany i dobry market nie przewidział wzmożonego ruchu w tym okresie? Ktoś inny dzwoni do pani z lokalnej gazety i powoli na miejsce zjeżdżają się reporterzy. Kierownik sklepu, zaalarmowany przez ochroniarza, wychodzi do ludzi i przed kamery.
"Rozumiem wzburzenie moich klientów"- mówi- "mają oni niezbywalne prawo być obsłużeni na najwyższym poziomie, a ta kasjerka jest niewydolna. Zapomniała już, co przyrzekała przy przyjęciu do pracy i uporczywie odmawia pracy w nadgodzinach. Sprawy tak nie zostawię i znajdę jakieś rozwiązanie"
Tłum klientów wiwatuje.
Kasjerka nie wie, co się dzieje, bo uwija się jak w ukropie i pilnuje, żeby każdemu klientowi wypełnić karę stałego klienta, ankietę satysfakcji i formularz oczekiwań. W końcu codziennie jest z tego rozliczana.

W czasie, kiedy z bura dyrekcji dochodzą odgłosy intensywnej pracy umysłowej, umęczeni klienci widza rzecz nieprawdopodobną. Kasjerka w pewnym momencie wstaje, zamyka kasę i próbuje wyjść!!!!
Pierwszy w kolejce klient łapie ją za służbowy uniform i głośno domaga się wyjaśnień. Do rozgorączkowanego tłumu dociera tylko, ...koniec pracy...do innego marketu....płacą...

Nie usłyszeli,że za nadwykonania, tfu... za nadgodziny, jej nie tylko -nie płacą, ale jeszcze wlepiają karę. Że w innym markecie nie musi obsługiwać 2,7 klienta na minutę i że lepiej płacą. Wiedzą jedno: kasjerka przoduje w tabeli zarobków gazety "Hiperekstrasuper" i widziano ją w nowej kurtce.

Zdenerwowanie klientów rośnie. Pod biurem dyrektora kręci się coraz więcej niezadowolonych osób. Reporterzy gorączkowo dzwonią do swoich redakcji. Wszystko wskazuje na to, że będzie "headline' do wieczornych programów.
Z nieprawdopodobnym wyczuciem chwili, przed wzburzonym tłumem staje dyrektor.
" Przynoszę Wam, moi klienci cudowne rozwiązanie. Myślałem nad nim całe 4 minuty i oto co  uleczy tą sytuację..."
Klienci, reporterzy i nawet ochroniarz, wpatrują się w dyrektora. Tylko błyski fleszy zakłócają ten moment.
" Oto karta klienta pierwszej potrzeby. Taką kartę otrzyma każdy, kto ma naprawdę ważne zakupy. Dzięki niej ominie kolejkę i szybko wróci do domu. Na tą okoliczność dział marketingu przygotował dla Państwa reklamy telewizyjne i stronę www"

Tłum wiwatuje. Radość zdaje się być zaraźliwa. Nawet pracownicy prasy, z natury podejrzliwi, dają się unieść zbiorowej fali radości. Kilku z nich dopytuje jednak- ale kto będzie rozdawał te karty? Kto to będzie oceniał ważność zakupów?
Dyrektor jest jednak odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu. Wszystko ma już przemyślane.
"Otóż, proszę Państwa, po karty należy udać się do pracownika ochrony, który oceniając wyładowanie wózka, dokona takiej oceny. Oczywiście pracownika wyposażyłem w odpowiednie narzędzie- papier milimetrowy".

Klienci przekonani, że to właśnie ich zakupy są naprawdę ważne, zaczynają ustawiać się w kolejce do ochroniarza. Ten niemrawo zabiera się do pracy i mierzy, mierzy, mierzy....

Kolejka do kasy sięga już tylko do słodyczy.

"Sukces" to słowo odmieniane przez wszystkie przypadki w wydaniach wieczornych newsów. Ilustrowane słowami pani prezes: "Jestem dumna z dyrektora. Poradził sobie z tą ciężką sytuacją i to w takiej trudnej sytuacji, w jakiej postawiła go ta nieudolna, pazerna kasjerka. Chcę go publicznie pochwalić za kawał dobrej roboty".
Dyrektor, skromie dziękując, dodaje jeszcze, że sukces jest wymierzalny-w ciągu ostatniej godziny wydano 146 kart. Ci klienci nie będą musieli czekać! Jeszcze dziś wrócą do swych domów, do płaczących dziatek, i będą mogli cieszyć się przygotowaniami do świąt"

A tymczasem w supermarkecie:
Nie zmieniła się liczba klientów. Nadal czynna jest tylko jedna kasa.

O ile naprawdę skróciła się kolejka?

czwartek, 29 stycznia 2015

Nie zaśmiecajcie

Tytuł to apel
Apel do przedstawicieli handlowych. Repów znaczy.

W dermatologii jest ich o niebo więcej niż w anestezjologii (co jest dość oczywiste). Poza lekami mamy też przedstawicieli od dermokosmetyków i tych od  niewiadomoczego.
Ci od leków są w porządku- przynajmniej dzięki nim, dowiaduję się jakie leki weszły/wyszły z refundacji. Jakie są ceny i dostępne gramatury. A pisać będę i tak tylko to, co uważam za skuteczne.

Żeby tylko nie przynosili takiej tony śmieciowych ulotek, które nawet do makulatury się nie nadają, bo błyszczące/pachnące/ powyginane/ posklejane etc. Ludzie  w działach odpowiadających za nowe ulotki  chyba z rozumem się mijają i tworzą i tworzą i tworzą...

Ci od dermokosmetyków to ulubieni- bo mają próbki. Tym sposobem smaruję sobie pięty maścią dla atopików, a paznokcie kremem dla łuszczyków i wiem. Wiem, jak który pachnie, jak się rozsmarowuje, jak się wchłania, jaką ma konstsystencję itd. I polecam z doświadczenia.
Dla przedstawicieli to jednak ryzko- jak się okaże, że badziew, to ostrzegam.

Żeby tylko nie przynosili takiej tony śmieciowych ulotek, które nawet do makulatury się nie nadają, bo błyszczące/pachnące/ powyginane/ posklejane etc. Ludzie  w działach odpowiadających za nowe ulotki chyba z rozumem się mijają i tworzą i tworzą i tworzą......

Ci od niewiadomoczego (czyli suplementów)- pojawiają się jak komety i równie szybko znikają. Nie wiem, nie znam, nie obchodzi mnie co tam reklamują. Suplementów nie uznaję.

Żeby tylko nie przynosili takiej tony śmieciowych ulotek, które nawet do makulatury się nie nadają, bo błyszczące/pachnące/ powyginane/ posklejane etc. Ludzie  w działach odpowiadających za nowe ulotki chyba z rozumem się mijają i tworzą i tworzą i tworzą......

A teraz jeszcze mi na bloga wleźli!!!
Od jakiegoś czasu w komentarzach pojawiają się wyjątkowo przemyślane hasła typu "co za ciekawy wpis" albo "ludzie są różni", a  po kliknięciu autora, przekierowanie na stronę produkującą leki bez recepty. Usuwam, ale i tak przyłażą...

Ciekawe, czy pod tym wpisem też coś zostawią...

środa, 24 grudnia 2014

WESOŁYCH!!!

Nie są białe, ale niech będą:
Wesołe
Rodzinne
Domowo ciepłe
Pachnące piernikami
Przejedzone
i takie najlepsze......

....Święta Bożego Narodzenia