sobota, 27 listopada 2010

botoks

-To może  w poniedziałek do mnie wpadniesz?-spytał kolega, któremu pomagam tłumaczyć książkę
-Nie mogę, mam klientki na botoks- odpowiedziała
-Klientki? a nie pacjentki?
-hm...
Nie bardzo wiedziałam co odpowiedzieć. Żeby u nas w kraju podawać botoks, trzeba być lekarzem. Zabieg ingeruje w tkanki (zastrzyki), ale nie jest specjalnie zaawansowany. Panie korzystające, nie porzebują leczenia, a poprawy wyglądu. No chyba, że uznamy to za leczenie duszy :)
Dla mnie medycyna to leczenie, ratowanie, poprawianie jakości życia. Czy da się tu podciągnąć wygładzenie zmarszczek? Mam z tym kłopot.  W gabinecie mówię o pacjentkach, ale w głowie mam klientki...
I o ile nie mam żadnych oporów przed wykonywaniem zabiegów- cieszę się, że moje umiejętności mogą komuś poprawić samopoczucie, to ciągle mam opory przed nazywaniem tego medycyną...

4 komentarze:

akemi pisze...

A gdy ktoś robi sobie tatuaż jest pacjentem, czy klientem? ;)

Młoda Lekarka pisze...

tatuażu nie musi wykonywać lekarz, więc tu nie mam wątpliwości- klient.

Anonimowy pisze...

A powiedz, co się dzieje, jak się odstawi botoks? Czy się wygląda gorzej niżby się go nie robiło, czy w miarę?
nika

Młoda Lekarka pisze...

Nika nie wygląda się gorzej. Wraca wygląd sprzed zabiegu. Tylko trudno to zaakceptować, bo łatwo się przyzwyczaić do dobrego :)