niedziela, 3 lipca 2011

Spacer

Z dzieckiem trzeba wychodzić na spacery. Najlepiej codziennie. Minimum godzinę.
Takie są fakty. A życie?
Niedawno w większym, międzynarodowym, gronie wywiązała się rozmowa. Dotyczyła ona chodników. Otóż zwykle jego brak na suburbiach oznacza wysoki poziom finansowy mieszkańców. Czyli dzielnice te są dośc ekskluzywne. Moja wieś tez jest ekskluzywna- nie ma chodnika.
Nowego jednak musze gdzieś spacerować. Co robić? Codziennie wozić go do miasta kilkanaście kilometrów? Czy może zrezygować ze spacerów? To drugie nie wchodzi w grę. Ja też potrzebuję świeżego powietrza i ruchu ( nie wystarczy o tym czytać u Abnegata). To pierwsze nie dośc, że nieekologiczne, to jeszcze drogie i upierdliwe. Pytanie "co robić?" pojawia się znowu.
Jest u mnie na wsi taka boczna uliczka. Dokładnie naprzeciwko naszej bramy. Nie ma na niej dużego ruchu, bo kończy się ślepo. Postanowiłam obrać ją za trasę naszych wędrówek. Pierwszego dnia spacerowałam tempem zwykłym- po 8 minutach byłam już na ślepym końcu. Z dnia na dzień zwalniałam krok i teraz dojście do końca zajmuje mi około 20 minut. Ponadto mam czas obserwować ludzkie reakcje na mój widok. Jest to stara część wsi, gdzie wszyscy się znają. Obca baba z wózkiem to dla niektórych mieszkańców była sensacja na miarę codziennych telezakupów. Wylegali więc na werandy i ganki, stali przy furtkach i zupełnie nieskrępowanie się gapili. Ja bardzo grzecznie ich pozdrawiałam i spacerowania nie przerwałam (byłam zdeterminowana- cóż by mi pozostało jeśli nie ta uliczka). Po kilkunastu razach mieszkańcy oswoili się z moim widokiem. Zagadka mojej tożsamości została wyjaśniona (moja sąsiadka powiedziała sąsiadce z naprzeciwka, a ona swoiej i tak  już poszło), a ja przestałam czuć wzrok na plecach.
Ale problem spacerów nie został rozwiązany do końca. Mianowicie szalenie mnie one nudziły. Nie wiem, może są mamy, dla których wpatrywanie się w śpiące dziecko jest ciekawe. Ja sama ze sobą się nudzę(nie jest to chyba najlepsza reklama własnej osoby- tak nudna,że sama ze sobą nie wytrzymuje) Tak, jak nie wyobrażam sobie podróży pociągiem bez ksiązki, tak i tu, bolał mnie brak zajęcia. Ciężko jest czytać książkę jednocześnie pchając wózek, ale...od czego są audiobooki? Teraz słucham Millenium i nie mogę doczekać się kolejnych spacerów ( dziś padało, więc nie wiem jak Liz Salander załatwi sprawę zboczonego adwokata).
W tej chwili pozostaje tylko jedna spacerowa bolączka- zwierzęta gospodarcze. Boję się ich. Krów najbardziej. Koni też, ale jakby mniej. Taka krowa natomiast może być bykiem. A na trasie spaceru często je spotykam. Najgorzej jak na człowieka tak patrzą...

11 komentarzy:

Green pisze...

"Taka krowa natomiast może być bykiem. A na trasie spaceru często je spotykam. Najgorzej jak na człowieka tak patrzą..."

xD

Uśmiałam się serdecznie.
Ja, się nie bałam byków. Do momentu, kiedy jako dziecko, nie wypuściłam u mojej babki byka z obory...

Uuuu, wpieniony byk, to nie jest taka no pani krowa mleczna.
Pamiętam, że wtedy dowiedziałam się jak szybko potrafię biegać.
Pozdrawiam !

Monika pisze...

A że ekskluzywna dzielnica... Dzięki Ci dobra kobieto, bo nigdy bym nie wpadła na to własnym okiem. :D

Ale krowom rób zdjęcia, krowy luzem to coraz mniej popularny widok. Istnieje szansa, że za kilka lat dziecko Ci nie uwierzy, jakie atrakcje miało na spacerach :)

Młoda Lekarka pisze...

Green
Cały problem polega ba tym, ze ja tak z daleka nie umiem rozpoznać. A jak już rozpoznam, może być za późno...W każdym razie cieszę się, że nie wybralam czerwonego wózka :)

Monika
Zdjęcia robię, bo ja mieszczuch ostatni jestem. W kolekcji są także bardziejsze zdjęcia jak np. małe kaczuszki idące za dużą kaczką, małe łabądki płynące za dużym łabędziem (rzeka niedaleko trasy spacerowej), czy kury ozdobne :)

Green pisze...

"A jak już rozpoznam, może być za późno...W każdym razie cieszę się, że nie wybralam czerwonego wózka :)"


Tak, to bardzo dobrze, że nie wybrałaś czerwonego wózka ....
Z tego co mi wiadomo, nie planujecie dla Nowego kariery matadora.
xD

Mówiąc serio - przełamuj strach.
Byki zawsze są uwiązane.
Zresztą, skoro w wiosce żadne zwierze gospodarcze nikogo nie zaatakowało - to jest szansa, że nic Ci się nie stanie.
Malucha w chustę i ruszaj na dalszy wędrówki.
Bo Ci - za przeproszeniem - odwali tam totalnie.
Pozdrawiam

magbod pisze...

Na któryms z kanałow Discovery lecial program o zwierzetach i mitach na ich temat. Jednym z omawianych mitów był własnie byk i czerwona płachta. Otóż byk (krowa tez) nie rozróżniają kolorów (sic!). Podrażnić byka mogą gwałtowne ruchy i zaatakuje, bo wg niego najlepsza obrona jest atak. Więc, tylko spokoj nas moze uratowac :)))

skrzacik

Młoda Lekarka pisze...

Green
Się rekina w egipcie nie bałam to i krowy się nie wystraszę...bardzo...

Skrzaciku witaj
Czyli moje spacerowe tempo zapewnia mi bezpieczeństwo...No i nie patrzę w strone zwierząt podejrzanych o bycie bykami. Tak na wszelki wypadek...

Anonimowy pisze...

;)

było już coś wcześniej o chuście więc może w tym eko środowisku spacery z z Nowym w chuście byłyby ciekawsze niż ten spacerek po jednej ulicy ;)

strepto

Green pisze...

ML -> chusta, klapki na oczach i spokój.
To Cię uratuje na pewno.
;)))

Twardym trzeba być, a nie miętkim, no!

Anonimowy pisze...

Na wstępie chciałam powiedzieć, a raczej napisać, że dawno już tak fajnego bloga nie czytałam. Czyta się jak powieść. NAPRAWDĘ :) Z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA KOLEJNE WPISY. :)
Buziaki dla Nowego :)
Justyś

abnegat.ltd pisze...

Patrzac na zielono-fioletowe barwy ochronne na mojej nodze, zdecydowanie odradzalbym tenis. A w zasadzie jakakolwiek aktywnosc fizyczna.
Tiviclick'eryzm - pod warunkiem posadania pilota z certyfikatem - poki co mi sluzy... Polecam.

A Salander zalatwi sprawe salandrowato ;)))

KH pisze...

Da się czytać spacerując z wózkiem. Sprawdzone. Czasem tylko wpada się na ludzi albo zwierza jakieś, ale można się przyzwyczaić :)
Pozdrawiam