Jako, że nie da się całego życia spędzić po jednej stronie barykady, musiałam udać się na izbę przyjęć.
Nic takiego- mocno skoczyło mi ciśnienie i nie chciało spaść. Pomyślałam, że to akurat okazja do skorzystania z mojego ubezpieczenia (bo od początku ciąży jeszcze budżetu naszego państwa nie obciążałam swoją skromną osobą).
Zgłosiłam się na położniczą izbę przyjęć. Koło godziny 10 tej rano. Nigdzie nie wspominałam, że jestem lekarzem i, że właściwie to ten sam szpital jest moim pracodawcą.
-Proszę czekać- usłyszałam.
No to czekałam.
Po półtorej godzinie zostałam poproszona do gabinetu. Położna zmierzyła mi ciśnienie. Było w górnym zakresie normy.
-Nie ma się co przejmować, wzruszyła ramionami. Te elektroniczne aparty to oszukują...
-Ale ja mierzyłam normalnym...
-A, to co innego. Proszę czekać na lekarza.
Czekałam. Prawie godzinę. Nic to. W końcu nic pilnego. Choć, przyznam, zakiełkowała we mnie myśl- a jak by było...?
Pani Doktor, młoda i miła. Zbadała mnie.
-Proszę czekać.
Usg.
-Proszę czekać.
Jeszcze KTG
-Proszę czekać...
-Dobrze, badania zrobione. Musi się pani zgłosić do swojego lekarza i 4 razy dziennie mierzyć ciśnienie.
-Ale...
-Mówię, do swojego lekarza się zgłosić. Tu jest kartka.
Na kartce napisane jak byk: wykonano pomiar RR, bad. położnicze, USG, KTG. Ani słowa o wynikach...
Nie poddaję się:
-Pani Doktor, a co z tych badań wynika?
-Ależ pani dociekliwa. W porządku jest.
Podkreślam, że Pani doktor nie mogła założyć, że wiem cokolwiek o medycynie. Gdybym była bardziej wystraszona i nie spytała, to nawet tej krótkiej informacji bym nie uzyskała. A gdybym zaczęła się dopytywać, to byłabym upierdliwa.
Konkludując- spędziłam 4,5 godziny na Izbie przyjęć, zebrano wywiad, zbadano mnie i...nie udzielono praktycznie żadnej informacji. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że te 5-10 min na rozmowę z pacjentem nie uszczupliło by niczyjego czasu. Tym bardziej, że można to było zrobić w trakcie badania...
Oczywiście zakładam, że jakby coś było źle, to by mnie o tym poinformowano. Ale pacjent ma prawo do dobrych wiadomości też....
Nic takiego- mocno skoczyło mi ciśnienie i nie chciało spaść. Pomyślałam, że to akurat okazja do skorzystania z mojego ubezpieczenia (bo od początku ciąży jeszcze budżetu naszego państwa nie obciążałam swoją skromną osobą).
Zgłosiłam się na położniczą izbę przyjęć. Koło godziny 10 tej rano. Nigdzie nie wspominałam, że jestem lekarzem i, że właściwie to ten sam szpital jest moim pracodawcą.
-Proszę czekać- usłyszałam.
No to czekałam.
Po półtorej godzinie zostałam poproszona do gabinetu. Położna zmierzyła mi ciśnienie. Było w górnym zakresie normy.
-Nie ma się co przejmować, wzruszyła ramionami. Te elektroniczne aparty to oszukują...
-Ale ja mierzyłam normalnym...
-A, to co innego. Proszę czekać na lekarza.
Czekałam. Prawie godzinę. Nic to. W końcu nic pilnego. Choć, przyznam, zakiełkowała we mnie myśl- a jak by było...?
Pani Doktor, młoda i miła. Zbadała mnie.
-Proszę czekać.
Usg.
-Proszę czekać.
Jeszcze KTG
-Proszę czekać...
-Dobrze, badania zrobione. Musi się pani zgłosić do swojego lekarza i 4 razy dziennie mierzyć ciśnienie.
-Ale...
-Mówię, do swojego lekarza się zgłosić. Tu jest kartka.
Na kartce napisane jak byk: wykonano pomiar RR, bad. położnicze, USG, KTG. Ani słowa o wynikach...
Nie poddaję się:
-Pani Doktor, a co z tych badań wynika?
-Ależ pani dociekliwa. W porządku jest.
Podkreślam, że Pani doktor nie mogła założyć, że wiem cokolwiek o medycynie. Gdybym była bardziej wystraszona i nie spytała, to nawet tej krótkiej informacji bym nie uzyskała. A gdybym zaczęła się dopytywać, to byłabym upierdliwa.
Konkludując- spędziłam 4,5 godziny na Izbie przyjęć, zebrano wywiad, zbadano mnie i...nie udzielono praktycznie żadnej informacji. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że te 5-10 min na rozmowę z pacjentem nie uszczupliło by niczyjego czasu. Tym bardziej, że można to było zrobić w trakcie badania...
Oczywiście zakładam, że jakby coś było źle, to by mnie o tym poinformowano. Ale pacjent ma prawo do dobrych wiadomości też....
11 komentarzy:
ooo - zezarlo mi komenta...
...proba mikrofonu... Rzadwatrzy....
To jeszcze raz: w koncu prawnicy wbija w zarozumiale lekarskie lby, ze oni nie wyswiadczaja laski - tylko wykonuja swoja prace. Ktoraz to reguluje kilka ustaw, m.in. z zapisem o prawie do zrozumialej dla pacjenta, wyczerpujacej informacji :]
A bialka nie oznaczyli?
Polaku lecz się sam- jutro sobie sama oznaczę, bo obrzęki zaczynają mnie wkurzać. Mam nadzieję, że nie będzie potrzeby, ale następnym razem, zgłoszenie się do szpitala chyba będę musiała poprzedzić telefonem do kolegów... I to mnie wkurza, bo tak nie powinno być!
Łojezusicku, smutno mi się zrobiło ... Kurczę, a w ogóle to za długo czekałaś, a jak by to wymagało pilnej interwencji?
I kutwa, to przerywanie w połowie zdania! Ci młodzi to tak sami z siebie, czy starzy ich zdemoralizowali?
nika
Nika
nie specjalnie czepiam się czekania- widocznie byli zajęci.Ja mam czas. Choć, jakby się działo coś pilnego, to nie wiem jakby było.
Co do demoralizacji- nie wiem jak to tam wygląda. Ale wiem jedno- to KLYNIKA jest w wielkim mieście z tradycjami, więc bufonady sporo na każdym kroku ;)
ML - podoba mi sie Twoj swiatopoglad.
To mowisz, ze teraz preeklampsje wyklucza sie USG? Tfutfutfu - by sie moje slowa w g obrocily. Zaprawde, wielka jest potega medycyny :D
A asertywnosci jeszcze sie nauczysz, nie boj nic.
Mnie nauczyl preparat histpat z ca susp przetrzymany 2 tygodnie w piwnicy. I potem juz nigdy nie jest tak samo xD
Aaa, KLYNIKA, aaaa, profesór ąę, córka profesóra ąę, ahahaha :-D No wiadomo, czego się spodziewać po mieście z czakramem na wzgórzu :-D Trzymam kciuki za pomyślne rozwiązanie :-)
nika
niektore dohtory to ciągle myślą ze reszta to ciemny lud a z takim porozumiewac się nie wypada
GB
Nic dodać, nic ująć, mam takie same doświadczenia z wizyt w szpitalach. Mam nawet wrażenie, że jako pacjent przeszkadzam lekarzom w ich zajęciach.
To że nie zostało powiedziane, że jesteś lekarką z tego szpitala nie oznacza, że o tym nie wiedzą. Jakby nie wiedzieli to by po zmierzeniu ciśnienia galopem pogonili kijami bez względu na jego parametry - znam to z autopsji ćwiczyłam "Wielce Szanowną "KLYNIKĘ" rok temu. Wszelka rozmowa w tym miejscu rozpoczyna się od sprawdzenia,(w sposób jawny lub nie) kto jest lekarzem prowadzącym ciążę i to ten fakt, (a nie faktyczne dolegliwości) wyznacza kierunek postępowania z pacjentką. Przykre ale prawdziwe :)
Nika
Pewnie przez obecność czakramu pacjenci czują się bezpieczniej :)
Dziękuję
GB
Najbardziej mi przykro, jak to są młode doktory, co już powinny inaczej postępować...
Anonimie
Faktem jest, że często pacjenci przeszkadzają...w wypełnianiu ton papierów, bo ciągle się nie możemy dorobić sekretarek medycznych.
Anonimie
Myślę, że nie wiedzieli. Moja lekarka prowadząca nie ma z kliniką nic wspólnego. Przynajmniej chcę mieć nadzieję, że każda pacjentka jest zbadana...
Prześlij komentarz