sobota, 30 października 2010

paranoja

Po kilku rozmowach z koleżankami przekonałam się, że to prawda.
Dziecko zapisać należy do żłobka na ROK wcześniej!!!
Co to oznacza w praktyce? Jeśli po porodzie urlopu macierzyńskiego i zaległego wypoczynkowego starczy ma na ok. 6 miesięcy, to zapisywaćdziecko to żłobka należy w 3 miesiącu ciąży!!! Oczywiśćie jest o trudne do wykonania, albowiem płodom nie przyznają PESELi, a to warunek nieodzowny.
Reasumując polityka prorodzinna państwa to poza becikowym:
Dziecko do żłobka najwcześniej w wieku 1 roku-> brak opłat za żłobek przez ten czas
Któreś z rodziców na wychowawczy na 6 miesięcy-> nie płaci podatków, rodzina ma mniej pieniędzy, kupuje mniej towarów-> państwo mniej zarabia na podatkach w ich cenach
Lub babcia niech już przejdzie na wcześniejszą emeryturę i się w nagrodę wnuczkiem zajmie-> zdrowa, energiczna 60 latka przechodzi na garnuszek państwa

Jakby nie było, ciągle mi się wydaje, że stworzenie większej ilości żłobków byłoby tańsze patrząc globalnie....
No i może osoby, które potrzebują 2 pensji i nie mają babć do opieki łątwiej decydowałyby się na dzieci....

A jak jest teraz- znam rodziny produkujące dzieci bez opamiętania, za każde jest becikowe. Dziecko następnie idzie do domu małego dziecka. Matka nie oddaje praw, bo przecież KOCHA to swoje 11-ste dziecko, a poza tym jest juz za chwilę w ciąży z następnym i na ma czasu na głupoty i łażenie po sądach.

niedziela, 24 października 2010

Mieć podejście

Zainspirowana komentarzami na blogu Abnegata przypomniałam sobie o mojej ulubionej sytuacji z pracy. Miało to miejsce czas jakiś temu.
Mały człowiek, lat 6, ma mieć usuwane znamię (lekarze określają jako łagodne, zalecają obserwację, ale mama stanowczo domaga się usunięcia). Zabieg, który u dorosłego odbyłby sie w znieczuleniu miejscowym, ale u dziecka nie da rady. Trzeba znieczulić ogólnie. Czyli wszystkie konsekwencje znieczulenia ogólnego.
(tu dygresja- jak człowieka znieczulają żeby spał, to nie ma "trochę", "lekko", "ino ino"- znieczulenie ogólne z takimi samymi możliwymi efektami jak "zwyczajne")
Przed zabiegiem dziecko dostało lekarstwo na odwagę- zadziałało świetnie, bo wcześniej dzieciak nawet na mnie nie spojrzał wtulony w pierś mamy, drący się "DAJ CYCA"!
Na mój pytający wzrok usłyszałam "no dziś mu nie dawałam, ale on w nocy jeszcze ssie, nie chce się odzwyczaić"
Po lekarstwie udało nam się nawiązać kontakt wzrokowy. Rozmawiamy sobie o tym, że na komputerze włączę mu ulubioną bajkę, przechodzimy do konkretów-który odcinek? Jest dobrze. Sam wchodzi na wózek, gotowy obejrzeć mój "Największy W Mieście Komputer" i.....
Mama w ryk...Nie płacz, nie szloch, ale RYK!!! I w te słowa- ale niech mi pani obieca, żo on nie umrze! Że on się nie obudzi i nie zobaczy jak go kroją!!!  Że on do mnie wróci i że go nigdzie nie zabierzecie!!!
Chyba łatwo wyobrazić sobie reakcję dziecka....

 Nasze zachowanie jako dorosłych ma naprawdę ogromny wpływ na dzieci.

sobota, 23 października 2010

Jak będziesz niegrzeczny...

 Byłam kiedyś w sklepie nieopodal mojego szpitala. Tam mamusia ciągnąc za rękę syrenę w postaci 4-5cio latka mówiła mu:
- jak będziesz niegrzeczny, to zabiorą Cię do szpitala i pan doktor zrobi Ci zastrzyk!!!
Nie wytrzymałam. Podeszłam i spytałam- a co by było, gdyby on naprawdę zachorował? Czy umiałaby pani wyjaśnić za jakie to złe zachowanie ma mieć zastrzyk i zostać w szpitalu?
-To zupełnie co innego!

 Tak to jest, że u nas lubi się straszyć szpitalem, policjantem itp. Brak wyobraźni czasem przeraża...

Nie wiem, kto to powiedział:
"Żeby adoptować dziecko trzeba przejśc kurs i ocenę psychologa. Żeby mieć własne wystarczy popęd seksualny i brak wyobraźni..."

piątek, 22 października 2010

Przewrażliwienie

Gdyby istniała gra- ile wad wrodzonych jest w stanie wymyślić kobieta w ciązy, która ostatnie kilka lat życia spędzila pracując w szpitalu dziecięcym? Wygrałabym.W cuglach.
Wczorajsze USG- po godzinie werdykt- wszystko jak najbardziej ok.
Na wszelki wypadek dziś zrobiłam test podwójny...
Żeby dopełnić obrazu mojej paranoi- w rodzinie bez wad, ja i Pan Mąż zdrowi jak ryby.

Cieszę się, że chwilowo nie chodzę do pracy. Poszłam raz- czekając w dyżurce posłuchałam historii noworodka bez mózgu. Poszlam drugi- na korytarzu spotkałam troje dzieci z rozszczepem podniebienia. Poszłam trzeci raz- zaczepiła mnie mama mojego "stałego" pacjenta z wodogłowiem opornym na wysiłki neurochirurgów...
Tak...Dobrze być w domu i złapać właściwą perspektywę!