środa, 22 grudnia 2010

Nie zeżarta, za to obżarta

Wróciłam na łono rodzimej zimy i słoty.
W Egipcie byłam w Sharm i wcale mi się nie podobało. To znaczy podobał się Egipt (słońce, świetny hotel, pyszne i różnorodne jedzenie), ale nie podobała mi się miejscowość. Ponieważ był to kolejny pobyt w tym kraju, to nie odczuwałam potrzeby nabywania magnesów, breloczków i innych rzeczy made in china. Czyli mogłabym nie opuszczać hotelu. Nie wzięłam pod uwagę jednak bardzo krótkiego dnia i faktu, że od 17stej nie ma co robić. Hotel więc opuszczaliśmy. Niestety w Sharm nie dało się zobaczyć tubylców, za to dało się poznać maniery zdenerwowanych sprzedawców (jak to-nie chcemy obejrzeć???)
Rekiny nadal grasowały, panował zakaż snurkowania, a szkoda, bo z naszego hotelu było zejście do pięknej rafy (widzieliśmy miliony rybek z pomostu). Potem pojawiła się możliwość posnurkowania w okolicy jednej wyspy. Nie skorzystaliśmy, po przeczytaniu opinii badaczki rekinów, że te "atakują snurkujących, bo oni miotając się przy powierzchni przypominają chore czy ranne zwierzę..."
Będzie jeszcze okazja, tym bardziej, że na własnej skórze sprawdziłam, że to dobra pora na wyjazd. W ciągu dnia 25-30 stopni, wieczorami 20 stopni. Woda ciepła, hotel pustawy, świetna cena.

Po powrocie przepełniona świątecznym nastrojem ( w końcu spędziłam tydzien jak w supermarkecie, wszędzie świąteczne ozdoby, z głośników kolędy) odebrałam zaległe wiadomości głosowe. Najbardziej ucieszyła mnie ta od szefa...Nie zapomniał o mnie pomimo, że od kilku miesięcy nie ma mnie w pracy...Może życzenia chce złożyć, może spytać o samopoczucie...Wciskam "odsłuchaj":
"Pani doktor podobno musimy rozliczyć się z jakiegoś projektu. Proszę to załatwić jak najszybciej, żeby już do mnie nie wydzwaniali"
A więć jednak...nie zapomniał!!!

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ano, na szefostwo można zawsze liczyć :-)))
nika

akemi pisze...

Pełen sukces w interesach, to szef który zadzwoni nawet na koniec świata i wyciągnie człowieka spod ziemi. :)

abnegat.ltd pisze...

Milo Cie slyszec :) Z tymi rekinami to zgroza jakas - gdzie teraz nurkowac??

Tubylcow nalezy odprawiac bezusmiechowym La, szokran, poparte gestem dloni mowiacym sio. Jezeli nie pomoze, wystarczy, ze jakikolwiek mezczyzna obejmie sprzedawce. Wieja w podskokach ;)))

A szef - swiata miszcz...

Młoda Lekarka pisze...

Abi
Z nurkowaniem jest duży kłopot. Choć wspominali coś o nurkach z dośwadczeniem i po kursach- podbno oni mają jakieś wyznaczone miejsca. Tym bardziej, że rekiny atakowały tylko snurkujących.

Akemi
Ależ medycyna to powinna sztuka być a nie biznes...

Nika
Na mojego szefa zawsze można liczyć. Tym bardziej, im bardziej czegoś chce...

kiciaf pisze...

Oj tam,oj tam jeden rekin i tyle hałasu. A nurkować to przecież nie w Sharmie na litość boską.

Szefowie - jak słonie. Nigdy nie zapominają.

abnegat.ltd pisze...

Kiciaf, niby jeden - ale rak troche poobgryzal. I nog. Poki im te owce nie wygnija, poty towarzystwo bedzie sciagac na darmowy pasnik nawet z Pacyfiku :)

Młoda Lekarka pisze...

Kiciaf, ja ze względu na mój czasowo podwójny stan bałam się ponadto rekina "konesera" dań typu 2w1 :)

kiciaf pisze...

Młoda lekarko - dajże jakies namiary do siebie. na kiciaf na gmaila na przykład.