niedziela, 5 grudnia 2010

Babka

Kolejna część wspomnień doktorki na rubieży...
Niedzielny poranek. Jak zawsze pacjenci kapią powoli, ale nieprzerwanie.
W pewnym momencie wchodzi pani w średnim wieku.
-Pani doktor, sprawa jest..
-Słucham
-Trzeba by do babki iść, bo ją w plecach połamało i ona nie przyjdzie
-Czyjej babki? Pani babki?
-Nie no, naszej wioskowej...
Okazało się, że we wsi mieszka pani, zwana babką, która ma małą chatkę koło lasu i zajmuje się zbieraniem chrustu.
Wizyta domowa.
Mała chatka, bez wygód (znaczy wygódka jedna, na zewnątrz). W piernatach leży "babka"
- Dzień dobry pani. Jestem lekarzem Co to się stało?
- A dzień dobry dziecko. Nic.
-Nic się nie stało? A ja słyszałam, że plecy bolą...
-No bolą. Jakem się dziś schyliła, to mi tak zostało. I boli.
- To może panią zbadam i zobaczymy skąd ten ból?
-Czemu mnie chcesz badać?
-Bo jestm lekarzem...
-Ty dziecko? Toż  lekarz jest chłop. Kto to widział babę na lekarza?
 (dodam, że sytuacja miała miejce w 2010 roku...)
-no tak wyszło...
Babka pozwoliła się zbadać. Zaczęłam też zbierać wywiad lekarki.
-Kiedy pani była ostatnio u lekarza?
-Po porodzie. Ale to niemiecki lekarz był...
-Niemiecki?
-No tak, bo to na robotach w Niemczech było...
Chyba nie musze dodawać, że poza bólem mięśni pleców nic jej nie było. Wypisałam skierowanie na kilka badań dodatkowych, i pouczyłąm o konieczności kotroli u innych lekarzy, ale nie dotarła do ośrodka. Czasem pytam o babkę panie pielęgniarki i wiem, że u niej wszystko ok. Nosi chrust :) Takie przedwojenne pokolenie.

6 komentarzy:

akemi pisze...

Moim marzeniem jest być taką "babką", ale już wiem, że to płonne nadzieje... ;)

Młoda Lekarka pisze...

Akemi, to nie takie trudne.
Zacznij od hobbystycznego zbierania chrustu :))

Anonimowy pisze...

Hahahah, ja też tak kcem, jak Akemi :-D
Rany, ale chrustu nie mam gdzie zbierać.
Nici z babki ;-)
nika

abnegat.ltd pisze...

Najwazniejsze, zeby za mlodu biegac boso po sniegu i miec szeroki kontakt z patogenami ;)
Co to znaczy wlasciwy styl zycia...

botemu pisze...

a propos poprzedniego postu - w drugim trymestrze zaczyna Ci sie ta ciąża dłużyć. Marudzisz i marudzisz i jesteś w kółko wnerwiona. Jak nie wnerwiona to płaczliwa. Kolejne ubrania - nawet te ciążowe kupione na początku ciąży, przestają na Ciebie pasować. Wypad do sklepu kończy się ćmą w portfelu. Kolejny powód do marudzenia. Widzisz, że chłop - było nie było- współodpowiedzialny za "stan przeklęty" nijak nie jest ograniczony. Pije co chce, je co chce. A Tobie troskliwa,psia mać, rodzina każe zażerać Ci się (dla dobra dziecka) białym serem i żłopać litrami mleko i jeszcze jak zamarudzisz to słyszysz pełne oburzenia: "nie cieszysz się, że jesteś w ciąży?". Tak lubiłaś prowadzić samochód, szaleć na jezdni z piskiem opon? Zapomnij. Nie wolno - "bo jakby tak trzeba zahamować i brzuchem uderzysz w kierownicę, to co wtedy?" - troszczy się, kuźwa, rodzina. Tyle jeśli chodzi o drugi trymestr. Trzeciego nie opiszę, bo za wiele w nim nie pobyłam w ciąży. Urodziłam w 30stym tygodniu. Niby, że jakiś stan zapalny. Ja bym jeszcze powiedziała, że ogólny wnerw na wszystkich i wszystko też brał w tym udział. Na szczęście dzieć ma się świetnie. I ja też. Z następną ciążą zaczekam. Jakieś 20-30 lat. :) pozdrawiam

Młoda Lekarka pisze...

Botemu
Się już doczekać nie mogę...