sobota, 6 listopada 2010

sauna

W latach studenckich często jeździłam na kolonie i obozy jako wychowawczyni.
Biura były różne, a co za tym idzie różna klientela. Czasem rozwydrzone dzieci z bogatych domów, czasem branżówki (szpital, sąd, fabryka).
Najpiękniejsze wspomnienie mam właśnie z branżowej kolonii zafundowanej przez jakąś cementownię, czy inną dużą firmę. Spory turnus ok. 150 dzieciaków, znakomita większość z maleńkich miejscowości. Przyjechaliśmy nad morze, dla większości był to pierwszy wyjazd w życiu. Pracowało się z nimi cudownie, grzeczni, ułożeni, dbający o siebie nawzajemi i ...nieco onieśmieleni tym, że ktoś ma dla nich czas.  Ochoczo brali udział w zabawach, turniejach, kursie tańca i wszystkim co zdołaliśmy wymyślić. Wreszcie nadszedł czas wyjazdu do Sopotu. Wcześniej opowiadma mojej grupie dziewczynek 10-13 lat co też tam nas czeka:
- a potem pódziemy na molo i tam będziecie mieć czas wolny że by zrobić sobie zdjęcia...
- a co to MOLO?

Inna sytuacja:
-dziś mamy dla Was niespodziankę i ponieważ nasza grupa wygrywa w konkursie czystości to zabieram Was na gofry!Chcecie?
odpowiadają mi niemrawe głosiki
-no chcemy...a co to GOFRY?

No i moja ulubiona:
Jedziemy autokarem do Parku Wodnego. Opowiadam o atrakcjach, o tym gdzie można, a gdzie nie można wchodzić.
-Będzie tam też sauna, ale proszę nie wchodzić bez zapytania. Musicie powiedziać któremuś z wychowawców, dobrze?
-Dobrze!...A co to SAUNA?
- Ktoś wie co to sauna?
- ja wiem! ja wiem!- wyrywa się jedna mała rezolutna- ja się uczyłam na biologii- istnieje sauna i flora!!!

Tę kolonię wspominam najlepiej, potem co roku kombinowałam jak tu zrobić, żeby pojechać z cementownią, ale awansowałam i zmagałam się z trudami bycia kierowniczką. Ale to już całkiem inne historie...

3 komentarze:

Monika pisze...

Witaj! Całkiem sympatycznie się Twój blog zapowiada :)
A odnośnie dzieci z małych miejscowości, to ja pochodzę ze wsi oddalonej od dużego miasta 100 km. Wprawdzie w okolicy są miasta po 20-50 tys mieszkańców, ale mimo wszystko. W tym roku w teście na zakończenie podstawówki dzieci miały opisać obrazek. Na obrazku była para idąca z popcornem do kina. Co dzieci pisały? Że oni wynoszą śmieci. Bo nigdy kina, w którym można kupić popcorn, nie widziały. Tak sobie pomyślałam, że jak ktoś mówi, że nie ma Polski A i Polski B to gada głupoty... Bo dla dziecka w mieście, nawet jak rodzice są biedni, wyjście do kina to powiedzmy jakieś 12-15 zł. Babcia może dać, może rodzice coś na urodziny wyskrobią... a dla dziecka z mojej rodzinnej wsi to wydatek rzędu 100zł - dojazd, bilet, coś trzeba zjeść jak się na cały dzień jedzie...

abnegat.ltd pisze...

No, ale z drugiej strony jak sie z Marszalkowskich chce wyskoczyc na grzyby, to zejdzie dzien caly. A u nas buty i w pole ;)

Młoda Lekarka pisze...

Witaj Moniko
Zgadzam się w pełni. Koniec końców okazało się, że dzieciaki kojarzą saunę- z reklamy.

Abi
Cytując byłego Prezydenta "są plusy dodatnie i ujemne" każdej sytacji