Ach wspominki uczelniane...Abnegat mnie zainspirował.
Uczelnia, której zawdzięczam dyplom i kilka lat wyjętych z życia, raz na jakiś czas umilała nam, studentom, życie. Umilanie polegało na wysłaniu do oddziału zamiejscowego. Jednym z nich był Oddział Psychiatrii w znanym mieście, nazwijmy je Pieczarkowo.
W dniu wyznaczonym, cała grupa studentów piątego roku stawiła się pod drzwiami Oddziału. Nieco spóźnieni (w końcu kto by pomyślał, że autobus trasę 50 km może pokonywać 1,5 godziny), ale pełni zapału zadzwoniliśmy dzwonkiem. Drzwi otworzył elegancko ubrany mężczyzna w średnim wieku.
- My...My jesteśmy studentami. Mamy mieć zajęcia z doktorem Marewskim.
-Tak, czekałem na Państwa. Spóźnieni jak zawsze....
-No...autobus. Przepraszamy
-Dobrze, że w ogóle dotarliście. Zapraszam do obejrzenia oddziału.
Całą grupą weszliśmy na oddział. Mężczyzna zaczął opowiadać:
-W pokoju po prawej, na łóżku pod oknem pacjent Waldemar, w fazie depresyjnej choroby dwubiegunowej. Obok niego pan Tomasz chwilowo w dystymii.
- W pokoju po lewej, pan Florian, właśnie pisze swoje przemyślenia, gdyż uczęszcza na terapię, gdzie wymogiem jest codzienne pisanie. Choruje na schzorfenię.
My cichutko mówiliśmy dzien dobry i do siebie komentowaliśmy, że to jednak widać jak ktoś "ma nierówno". Kolega nawet fachowo nazwał sprawę- facies psychatrica. Nieco znudzeni, przy opisie aktualnego stanu i choroby 20stego pacjenta, poprosiliśmy o przerwę.
-Panie Doktorze, a może kilka minut przerwy? Już 1,5 godziny tak chodzimy...
-Przerwa? Jaka przerwa? Państwo macie być lekarzami, a tu nie dość, że spóźnieni, to jeszcze przerwy! A gdzie chęć nauki?
Chodziliśmy więc dalej...Słuchaliśmy...Aż...
-a tu po prawej mamy toaletę męską. Proszę wejść. Nie wstydzić się. Tolaleta odnowiona 2 lata temu przez firmę XY. Jak widzicie nie działa spłuczka w drugiej kabinie....
Kolega nie wytrzymał
- A seminarium? Mamy mieć seminarium teraz!
- No tak. Znowu się rozgadałem. Ale się doktor Marewski zezłośći. Miałem Was prosto do sali seminaryjnej przyprowadzić....
Okazało się, że dr Marewski wcale się nie zezłościł, tylko wykorzystał uroczego pomocnego pacjenta i naszą niewiedzę. Całe seminarium było poświęcone stereotypom i społecznemu odbiorowi chorób psychicznych. A my do końca studiów, na każdej imprezie, wspominaliśmy jak to nas pacjent po oddziale oprowadzał i nikt się nie zorientował...
P.S. Wszystkie dane są oczywiście nieprawdziwe. Doktor, zwany tu Marewskim, w ostatnim dniu, po zajęciach, pokazał nam gdzie w Pieczarkowie podają najlepsze grzane wino :)
P.S.S. Wracałam dziś z Krynicy (spotkania naukowe w przemiłej atmosferze). Jako, że mój pęcherz ma teraz pojemnośc ok 10 ml, to często znajduję się w sytuacji poszukiwania toalety. Tylko dziś udało mi się natrafić na:
To na początku deptaka w Krynicy Górskiej
To w przydrożnej restauracji. Po stuknięciu faktycznie słychać jak zbiornik się napełnia.
8 komentarzy:
Łał, po prostu czad :-))) Wspaniały dydaktyk z tego pana doktora :-)
nika
A myslalem w zadufaniu swim, ze to lubelski psychiatry maja nierowno...
Ponoc wplyw specjalizacji na psychike jest wybitnie niedoceniany...
:)
Cudo.
Nika- ja do tej pory jestem pod wrażeniem :)
Abnegacie myślę, że to też dlatego, że psychiatrzy są najbardziej skutecznymi doktorami. Tylko tam na oddziale, codziennie na obchodzie,na pytanie
-jak pan się dziś czuje?
każdy pacjent odpowiada
-znacznie lepiej/świetnie/ bardzo dobrze
A my mieliśmy podobnie. Po jakiś trzech tygodniach zajęć zebrano nas w sali wykładowej, rozsadzono co około 3 metry, kazano wyjąć karteczki i prowadzący zajęcia przez czas niejaki opowiadał o trudnościach w postawieniu diagnozy psychiatrycznej. Potem zapowiedział wizytę pacjenta. Mieliśmy mu zadawać pytania i na podstawie odpowiedzi każdy miał wykoncypować diagnozę. Wszedł pan, w średnim wieku i pokornie odpowiadał na grad pytań. Każdy coś tam wymyślił, opisał, wskazał na objawy osiowe i tp. Prowadzący zebrał karteczki, pogrupował (było 6 typów diagnoz!) i powiedział: "a teraz przedstawiam państwu doktora X, który będzie z wami prowadził zajęcia. W czasie przerwy dam mu do przeczytania państwa diagnozy." Każda kartka była podpisana imieniem i nazwiskiem!!
Czy ten zacinający się mechanizm to w takim barze jest przydrożnym, z wierzchu całkiem drewnianoładnym, w środku ciasno, samoobsługa i wystrój nieco peerelowski? a toaleta na zewnętrzu po prawej twarzą do drzwi stojąc?
bo chyba dwa tygodnie temu wizytowałam to miejsce,ale aparatu nie miałam!
wsmd
Łał, Szaman, znowu mnie zatkało :-)))
nika
Szamanie piękna opowieść.
Wsdm- tak to dokładnie TO! Po obejrzeniu toalety zrezygnowaliśmy z jedzenia w tym miejscu...
Mam ogromny szacunek dla pacjentów oddziałów psychiatrycznych. Nie dość, że tkwią zza kratkami, nie dość, że posądzani są o nieuleczalne, nawracające choroby psychiczne, które wykluczają ich z tzw. zdrowego społeczeństwa, to jeszcze sami muszą się leczyć, a studentów oprowadzać po salach...
Cudna historia! :D
Prześlij komentarz