W poprzednim poście pomstowałam na system.
Bo to nie jest normalne, żeby działy się takie rzeczy jak te.
Teraz będzie o moich przygodach z estetyczną (może lepiej byłoby usługami medycyny estetycznej?).
Im dłużej w tym siedzę i paradoksalnie, im jestem lepsza, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to nie jest sposób na całe życie. Medycyny mi brakuje po prostu...
Jakiś czas temu w gabinecie zjawiła się pacjentka. W dzieciństwie przeszła chorobę, która pozostawiła trwały ślad- dużą asymetrię twarzy. Po prostu mięśnie po jednej stronie są znacznie słabsze od odpowiedników po drugiej stronie. Z wiekiem, kiedy dołączyła do tego grawitacja, pacjentka wyglądała coraz gorzej.
Kiedy do mnie trafiła ucieszyłam się ogromnie- wreszcie medycyna! wreszcie moje umiejętności i wiedza będą mogły pomóc komuś choremu! Po rozmowie okazało się, że pani nie ma pieniędzy na obmyślone przeze mnie zabiegi. Było mi tak strasznie przykro. Myśl o tym, że mogę jej pomóc, nie dawała spokoju.
Sprawę opowiedziałam mojej szefowej i wymyśliłyśmy co następuje: ja zrzekam się wynagrodzenia, ona ze swojej strony także, usługa jest typowo lekarska więc nie trzeba płacić vat- wyszło, że pacjentka zapłaci tylko za preparaty. Po namyśle oddzwoniła, że da radę.
Spotkałam się z nią 3 razy i zrobiłam toksynę, wypełniacz, nici...
Efekt?
Rewelacyjny!
Duża asymetria, widoczna na pierwszy rzut oka zmniejszyła się tak, że trzeba było się mocno przyjrzeć, żeby dostrzec, co jest nie tak z rysami tej pani. Ona zadowolona, uśmiechnięta, dziękująca.
Dwa tygodnie później dzwoni:
-Halo, czy to Młoda Lekarka?
-Tak, w czym mogę pomóc?
-Chciałam zgłosić reklamację i dostać pieniądze
-A co się stało? Coś się zmieniło od czasu ostatniego zabiegu?
-Nie, jest jak było, ale córka powiedziała, że jak się uśmiechnę to lewy kącik unosi się odrobinę bardziej niż prawy...
Dobrze, że miałam zdjęcia sprzed zabiegu, kiedy to każdy z kącików "żył własnym życiem".
Bo to nie jest normalne, żeby działy się takie rzeczy jak te.
Teraz będzie o moich przygodach z estetyczną (może lepiej byłoby usługami medycyny estetycznej?).
Im dłużej w tym siedzę i paradoksalnie, im jestem lepsza, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to nie jest sposób na całe życie. Medycyny mi brakuje po prostu...
Jakiś czas temu w gabinecie zjawiła się pacjentka. W dzieciństwie przeszła chorobę, która pozostawiła trwały ślad- dużą asymetrię twarzy. Po prostu mięśnie po jednej stronie są znacznie słabsze od odpowiedników po drugiej stronie. Z wiekiem, kiedy dołączyła do tego grawitacja, pacjentka wyglądała coraz gorzej.
Kiedy do mnie trafiła ucieszyłam się ogromnie- wreszcie medycyna! wreszcie moje umiejętności i wiedza będą mogły pomóc komuś choremu! Po rozmowie okazało się, że pani nie ma pieniędzy na obmyślone przeze mnie zabiegi. Było mi tak strasznie przykro. Myśl o tym, że mogę jej pomóc, nie dawała spokoju.
Sprawę opowiedziałam mojej szefowej i wymyśliłyśmy co następuje: ja zrzekam się wynagrodzenia, ona ze swojej strony także, usługa jest typowo lekarska więc nie trzeba płacić vat- wyszło, że pacjentka zapłaci tylko za preparaty. Po namyśle oddzwoniła, że da radę.
Spotkałam się z nią 3 razy i zrobiłam toksynę, wypełniacz, nici...
Efekt?
Rewelacyjny!
Duża asymetria, widoczna na pierwszy rzut oka zmniejszyła się tak, że trzeba było się mocno przyjrzeć, żeby dostrzec, co jest nie tak z rysami tej pani. Ona zadowolona, uśmiechnięta, dziękująca.
Dwa tygodnie później dzwoni:
-Halo, czy to Młoda Lekarka?
-Tak, w czym mogę pomóc?
-Chciałam zgłosić reklamację i dostać pieniądze
-A co się stało? Coś się zmieniło od czasu ostatniego zabiegu?
-Nie, jest jak było, ale córka powiedziała, że jak się uśmiechnę to lewy kącik unosi się odrobinę bardziej niż prawy...
Dobrze, że miałam zdjęcia sprzed zabiegu, kiedy to każdy z kącików "żył własnym życiem".
18 komentarzy:
Jakby się dało, to bym tej kobiecie te kąciki zepsuła z powrotem chyba.
Współczuję, mam nadzieję, że jak najszybciej zapomnisz o jej reakcji i zostanie Ci w pamięci tylko dobry -uczynek i uratowana twarz - a że niewdzięcznicy, to najmniej ważne.
Już dawno pisałam, że jesteś dla mnie wzorem do naśladowania:)
Wierze ze Twoje dobro zostanie Ci zwrocone dwu krotnie,a tamtej "pani" jeszcze sie od zycia dostanie...Jestes wspaniala Pania Doktor jakich juz malo niestety :)
Cóż, moda z USA na pozywanie każdego o wszystko powoli przychodzi, a lekarze powinni opanować do perfekcji sztukę CWD - chroń własną dupę. Teraz już na studiach co krok nam o tym powtarzają. Życzę powodzenia w użeraniu się z panią.
Zakazac usmiechania sie i odeslac do specjalisty na "P".
Ludzie to jednak mają tupet...
Będąc studentką medycyny, niedługo lekarzem i czytając o takich zachowaniach pacjentów odechciewa się nieść bezinteresownie pomoc. A szkoda, bo niektórzy z nas na prawdę mają do tego talent.
Czytałam 2 razy i dalej nie jestem pewna czy dobrze przeczytałam...Ja pie... co za babsko!!!Młoda lekarko,nie przejmuj się zobaczysz,że życie Ci to jeszcze wynagrodzi :) Trzymaj się ;)
Co za chamstwo! Wiesz, ona chyba do końca nie była świadoma tego, jak musiałaś się nagimnastykować i z czego zrezygnować, żeby ona wyglądała ładnie! Po prostu żal mi się robi takich ludzi, którzy myślą, że wszystko im się należy, bo przecież są ubezpieczeni, a co.
Żal.
Przeczytałam ostatnie zdania ze trzy razy i wciąż myślałam, że coś pokręciłaś, Młoda Lekarko. Ale nie pokręciłaś, ludzie po prostu są obrzydliwi.
Trzeba mieć tupet... :/
Obawiam się, że kobieta dość skutecznie wyleczyła Cię z altruizmu... :(
Swoją drogą, tupet rzeczywiście niebywały.
no cóż , botoks i kwasy wieczne nie są , za pół roku to i tak puści ))pani nie młoda z tego co wywnioskowałam więc może szybciej. a wtedy obstawiam pani przyjdzie po prośbie znowu))) nie przyjmuj jej wtedy. czas płynie szybko ,a do dobrego szybko się przyzwyczajamy . życie ją nauczy, zobaczysz.
Ostatnio, wprawdzie na innym polu, ale doświadczam tego samego. Co więcej dochodzę do wniosku, iż prawdą jest, ze każdy dobry uczynek musi zostać natychmiast ukarany, a sukces osiąga się po to, aby za chwile doznać związanej z nim goryczy. Mimo tego nadal życie mnie nie uczy. Jak widzę nie tylko mnie :).
Młoda Lekarko, najważniejsza pogoda ducha, czego z całego serca życzę.
a ja wierze ze dobrych ludzi takich jak nasza mloda lekarka nie zrazi taki absurdalny brak wdziecznosci od jednej głupiej krowy. ufam, że jak ktos jest dobrym czlowiekiem to sie nie podda przy jednej porażce tylko bedzie chcial pomagac dalej :)i trzymam za to kciuki :)
Mnie na twarzy tak pozszywał pewien lekarz,że przez rok nie mogłem spojrzeć w lustro. Drugą ranę zakaził, że kolejne zszywania na nic się zdały i została po niej blizna jak protektor z koła traktora. Ale nawet wtedy nawet nie przyszło mi do głowy, aby obwiniać go za ten nieudany dla mnie zabieg. Stało się.
Pozdrawiam i ciesze się, że mocno przykładasz się do każdego zabiegu. Może kiedyś odważę się na korektę moich paskudnych blizn, do których dawno przywykłem, ale nie lubię, jak ktoś mi się przygląda i zadaje głupie pytania.
Na początku myślałem, że ona żartuje...
Bardzo mi przykro Młoda Lekarko, ale pamiętaj, że przez wielu jesteś podziwiana i naśladowana niczym największy autorytet:)
Przykra sprawa
O mój świecie, ale ludzie mają tupet ...
Prześlij komentarz