-"W szpitalu dziecięcym pracujesz?? To podziwiam. Ja bym nie mogła/nie mógł na te chore dzieci patrzeć."
Noż kurdeszpałasz. A kto miałby im pomagać, jeśli wszyscy by byli tacy delikatni? Ja podświadomie takie słowa odbieram tak:
"Jesteś chyba zupełnie bez serca i nie masz wrażliwości, że pracujeszw szpitalu dziecięcym"
Otóż nie jest lekko. A teraz będzie jeszcze trudniej, bo od czasu przybycia Nowego znacznie bardziej do siebie biorę kłopoty dzieciaków. Ogromnie pomocna jest w tym myśl, że tym dzieciom pomagamy. Że biedny, bo ma wielką głowę, ale po wszczepieniu zastawki, za kilkanaście lat dostanie się najlepszego liceum w mieście. Że biedna, bo wszystkie jelitka ma na wierzchu, ale za kilka lat rodzice przyprowadzą ją do usunięcia pypcia, i poza cieniutką blizną na brzuchu, nie będzie śladu po dziesiejszych kłopotach.
A co jeśli ktoś pracuje na oddziale, gdzie nie ma takich pomocnych myśli? Gdzie wszyscy umierają choćbyśmy się ogromnie starali?
Jestem teraz na stażu i odwiedzam oddział paliatywny. I codziennie stwierdzam, że praca tam wymaga ogromnej dojrzałości. I trzeba być bardzo poukładdanym wewnętrznie człowiekiem. I dobrym.
I tu gdzie jestem, lekarze pracujący w oddziale właśnie tacy są. Mają czas dla swoich pacjentów. Na wizycie jest miejsce na potrzymanie za rękę, pogłaskanie po głowie. A rozmowy o wynikach i innych ważnych sprawach, odbywają się osobiście, w cztery oczy.
Jestem pod ogromnym wrażeniem.
Noż kurdeszpałasz. A kto miałby im pomagać, jeśli wszyscy by byli tacy delikatni? Ja podświadomie takie słowa odbieram tak:
"Jesteś chyba zupełnie bez serca i nie masz wrażliwości, że pracujeszw szpitalu dziecięcym"
Otóż nie jest lekko. A teraz będzie jeszcze trudniej, bo od czasu przybycia Nowego znacznie bardziej do siebie biorę kłopoty dzieciaków. Ogromnie pomocna jest w tym myśl, że tym dzieciom pomagamy. Że biedny, bo ma wielką głowę, ale po wszczepieniu zastawki, za kilkanaście lat dostanie się najlepszego liceum w mieście. Że biedna, bo wszystkie jelitka ma na wierzchu, ale za kilka lat rodzice przyprowadzą ją do usunięcia pypcia, i poza cieniutką blizną na brzuchu, nie będzie śladu po dziesiejszych kłopotach.
A co jeśli ktoś pracuje na oddziale, gdzie nie ma takich pomocnych myśli? Gdzie wszyscy umierają choćbyśmy się ogromnie starali?
Jestem teraz na stażu i odwiedzam oddział paliatywny. I codziennie stwierdzam, że praca tam wymaga ogromnej dojrzałości. I trzeba być bardzo poukładdanym wewnętrznie człowiekiem. I dobrym.
I tu gdzie jestem, lekarze pracujący w oddziale właśnie tacy są. Mają czas dla swoich pacjentów. Na wizycie jest miejsce na potrzymanie za rękę, pogłaskanie po głowie. A rozmowy o wynikach i innych ważnych sprawach, odbywają się osobiście, w cztery oczy.
Jestem pod ogromnym wrażeniem.
6 komentarzy:
A ja taki komentarz odebrałabym ZUPEŁNIE odwrotnie "Masz wielkie serce i ogromną wrażliwość"
Też bym odebrał to jako, że masz siłe przeciwstawić się dziecięcym chorobom, mimo iż często takiemu maluchowi jest trudniej pomóc i coś wytłumaczyć niż dorosłemu .
Ja też myślę, że praca z chorymi dziećmi jest wyjątkowo trudna i naprawdę podziwiam ludzi, którzy potrafią zachować zimną krew choćby zakładając wenflon płaczącemu dziecku. Mam nadzieję, że też kiedyś osiągnę ten lvl, bo jak narazie w takiej sytuacji jestem w stanie tylko przytulić...
Nie, nie odbieraj w postaci miliona lustrzanych odbic, typowo po kobiecemu:) Ja tez zle sie czuje podczas znieczulen dzieci - niby tlumacze sobie, ze to dla ich dobra, ale strach i bol w malych oczach widac zawsze tak samo. Przygotowujac mojego Zeusa do doroslej narkozy moge myslec o tym, co kupie zonie w prezencie albo jak bede bawil sie z synkiem. Widzac chore dziecko nie mysle o niczym.
:))) fajny oddział skoro ma się czas dla ludzi, na potrzymanie za rękę ... ech ... "D
Najważniejsze, że Ty tam się odnajdujesz i niesiesz pomoc tym wszystkim dzieciaczkom :)
Radosnych i Rodzinnych Świąt! :))
Prześlij komentarz