Kilka dni temu wracaliśmy z Nowym do domu po kilkudniowym pobycie u oszalałych z miłości Dziadków. W drodze odebrałam alarmujący telefon od sąsiadki:
-Lekarko- mamy w wodzie bakterie! Nie wolno zbliżać się do kranu, bo bakterie są krwiożercze i zabójcze!
-jakie to bakterie?-zapytałam
-no jakie? te najgorsze- EKOLI!
Zamyśliłam się. Perspektywa życia w brudzie jakoś mi nie pasowała, ale wizja zraszania się gównianymi bakteriami, też nie. Postanowilam jednak zaryzykowac i zamiast wracać do oszalałych z tęsknoty Dziadków, udałam się na pierwszą linię frontu.
Po przyjeździe, do sprawy podeszłam metodycznie- zebrałam informację w zarządzie gospodarki komunalnej. Dowiedziałam się, że owszem istnieje skażenie. Że owszem bakteriami. Że wodę przed użyciem nalezy gotowac minimum 15 minut. Sytuacja potrwa "niewiadomojakdługo". Poczułam się jak w filmie akcji- w kranie czają się potworne stwory, rodem z reklamy pewnego płynu czyszczącego, a ja walcze z nimi gotując je na wolnym ogniu. Dzień pierwszy zakończył się wizytą u Teściów. Na początku się ucieszyli, ale kiedy każde z nas znikało w łazience na kilkanaście minut, trochę zrzedły im miny...
Dzien drugi- sytuacja bez zmian. Woda pitna dostarczana jest cysternami. Ja czuję się, dla odmiany, jak w filmie o apokalipsie. Poprawiają się kontakty międzyludzkie- każdy coś wie, kazdy ma inne informacje. Zarejestrowałam się w gminnym systemie powiadamiania alarmowego. Dzięki temu dowiedziałam się o cysternie z wodą pitną. Szkoda, że dopiero jakiś czas po tym, jak odjechała... Teściowie nie bardzo wiedzą czemu tak bardzo pragniemy z nimi kontaktu.
Dzień trzeci- komunikat burmistrza- można się myć! Ale tylko dorośli i ostrożnie. Co to znaczy? Żeby nie wlewać wody do ust. Uznaliśmy z Panem Mężem, że damy radę i rozlużniliśmy kontakty z Teściami.
Dzień czwarty- nadal przegrywamy. Zużyte zostały wszystkie naczynia w domu. Pan Mąż pił zupę z wazonu, ale jak prawdziwy żołnierz- nie skarżył się. Próbuję się dowiedziec co z myciem naczyń? Większośc wygląda jakby zaraz miała wyjśc z kuchni na własnych nogach. Dostaję świetną informację- w zmywarce można myć! Hurra! Tylko ja nie mam zmywarki. Nic to, nie poddam się- przypomniałam sobie o jednorazówkach kupionych przy okazji grillowania.
Dzien piąty- w naszych szeregach słabnie morale. Deszczowa pogoda sprawia, że prane na bieżąco ręczniki nie chcą schnąć. Warunki bytowe uległy znacznemu pogorszeniu. Rozważamy przeprowadzkę do Teściów...
8 komentarzy:
"Deszczowa pogoda sprawia, że prane na bieżąco ręczniki nie chcą schnąć. Warunki bytowe uległy znacznemu pogorszeniu. Rozważamy przeprowadzkę do Teściów..."
O_o
Mateńko Kochana!
Trzeba było pisać - podesłałabym mineralną...
Oferta aktualna ;]
(Ale zupa z wazonu?)
Green
Dzięki za ofertę.Na razie w mineralke zaopatrza nas sieć sklepów ze stawonogiem w nazwie :)
wazon był ostatnim czystym naczyniem.Potem już tylko recycling...
Jezusie Nazarejski. To prawie jak wojna! Zupa z wazonu!
Mali wielcy bohaterowie! :)
deszczówki nałapac!!! :)))
...to jest tak straszne, aż śmieszne.
O mateńko! Ostatni taki horror miałam osobiście w akademiku, a tam wiadomo ograniczenia nie tylko ilości naczyń...wpadliśmy na pomysł że ugotujemy sporo wody poczekamy aż przestygnie w niej myliśmy naczynia, a w drugim takim garnku z kolejną porcją wody płukaliśmy. Nie poddawajcie się! Trzymam kciuki
mel
Dziń dybry, została Pani nominowana:
http://fjakfrustratka.blox.pl/2011/07/Nic-o-mnie-nie-wiecie.html
syrdecznie zapraszam
Lekarko Niestara, daj znak że te bakterie Was jednak nie pożarły!
Prześlij komentarz