Cięcie cesarskie to zabieg wymagający przecięcia wielu tkanek. Sam zabieg nie boli- najczęściej pacjentka ma znieczulenie podpajęczynówkowe. Rzadziej ogólne czy zewnątrzoponowe.
Po zabiegu trafiłam na salę pooperacyjną. Jako, że zwodowo skrzywiona już jestem i wiem, że "nie musi boleć" dzielnie walczyłam o to, by nie zmniejszać przepływu w pompie podającej lek przeciwbólowy, dopraszałam się o leki dodatkowe i....wszystko dostawałam. Więc z całą stanowczością moge stwierdzić- pierwsza doba po cięciu była bez silnego bólu. Następnego dnia rano przyszła pani rehabilitantka i trzeba było wstać. Wbrew obawom- nie było tak źle. No, ale byłam przecież "nafaszerowana". Wystarczyło na tyle, żeby przejść na oddział położniczy.
Tam niestety leki z oddziału pooperacyjnego przestały działać. Poprosiłam więc o coś przeciwbólowego i ...dostałam 2 tabletki paracetamolu. Który jest bardzo dobrym lekiem, ale mnie nie wystarczył. Zaproponowano mi więc czopek z diklofenaku. Użycie go nie wchodziło w grę, albowiem na tym etapie nie byłabym w stanie wykonać tak skomplikowanej sekwencji ruchów, by go użyć zgodnie z przeznaczeniem...Sprytnie wymyśliłam, że następną dawkę paracetamolu poproszę dożylnie. Niestety okazało się, że wymaga to zgody LEKARZA. Lekarz ów, zaniepokojony nietypową prośbą, przyszedł spytać czy jestem "absolutnie pewna, że chcę się faszerować dożylnymi lekami" i powiedzieć, że "gdyby on miał brać leki przeciwbólowe, to nigdy by nie chciał dożylnie...". Nie chciałam się denerwować, więc grzecznie odpowiedziałam, że chętnie z nim o tym pogadam, kiedy będzie 30 godzin po przecięciu na pół i dostanie pod opiekę noworodka. Kręcąc głową z niedowierzaniem ostatecznie i w drodze wyjątku, zgodził się na tę jedną dawkę dożylną. Tego było mi już za dużo. Uruchamiając kontakty i Pana Męża zaopatrzyłam się w leki przeciwbólowe i działałam samowolnie. Wywołało to to cudowny komentarz pani położnej, która stwierdziła:
"Jak pani się szybko zbiera po tej cesarce! Inne panie to ledwo chodzą przez 4 dni..."
Konkluzja: wszyscy wiedzą, że boli bardzo, ale niewiele z tym robią. Kobieta dostaję pod opiekę dziecko, więc musi szybko być mobilna. A hormony nie wystarczą...Po opuszczeniu troskliwych anestezjologicznych rąk, plakietka "szpital bez bólu" nijak się ma do rzeczywistości.
P.S. Ból jest odczuciem względnym. Może innych kobiet nie boli tak, jak mnie bolało.
Po zabiegu trafiłam na salę pooperacyjną. Jako, że zwodowo skrzywiona już jestem i wiem, że "nie musi boleć" dzielnie walczyłam o to, by nie zmniejszać przepływu w pompie podającej lek przeciwbólowy, dopraszałam się o leki dodatkowe i....wszystko dostawałam. Więc z całą stanowczością moge stwierdzić- pierwsza doba po cięciu była bez silnego bólu. Następnego dnia rano przyszła pani rehabilitantka i trzeba było wstać. Wbrew obawom- nie było tak źle. No, ale byłam przecież "nafaszerowana". Wystarczyło na tyle, żeby przejść na oddział położniczy.
Tam niestety leki z oddziału pooperacyjnego przestały działać. Poprosiłam więc o coś przeciwbólowego i ...dostałam 2 tabletki paracetamolu. Który jest bardzo dobrym lekiem, ale mnie nie wystarczył. Zaproponowano mi więc czopek z diklofenaku. Użycie go nie wchodziło w grę, albowiem na tym etapie nie byłabym w stanie wykonać tak skomplikowanej sekwencji ruchów, by go użyć zgodnie z przeznaczeniem...Sprytnie wymyśliłam, że następną dawkę paracetamolu poproszę dożylnie. Niestety okazało się, że wymaga to zgody LEKARZA. Lekarz ów, zaniepokojony nietypową prośbą, przyszedł spytać czy jestem "absolutnie pewna, że chcę się faszerować dożylnymi lekami" i powiedzieć, że "gdyby on miał brać leki przeciwbólowe, to nigdy by nie chciał dożylnie...". Nie chciałam się denerwować, więc grzecznie odpowiedziałam, że chętnie z nim o tym pogadam, kiedy będzie 30 godzin po przecięciu na pół i dostanie pod opiekę noworodka. Kręcąc głową z niedowierzaniem ostatecznie i w drodze wyjątku, zgodził się na tę jedną dawkę dożylną. Tego było mi już za dużo. Uruchamiając kontakty i Pana Męża zaopatrzyłam się w leki przeciwbólowe i działałam samowolnie. Wywołało to to cudowny komentarz pani położnej, która stwierdziła:
"Jak pani się szybko zbiera po tej cesarce! Inne panie to ledwo chodzą przez 4 dni..."
Konkluzja: wszyscy wiedzą, że boli bardzo, ale niewiele z tym robią. Kobieta dostaję pod opiekę dziecko, więc musi szybko być mobilna. A hormony nie wystarczą...Po opuszczeniu troskliwych anestezjologicznych rąk, plakietka "szpital bez bólu" nijak się ma do rzeczywistości.
P.S. Ból jest odczuciem względnym. Może innych kobiet nie boli tak, jak mnie bolało.
8 komentarzy:
Omg to anestezjolog nie daje po cc jakiś zaleceń na kilka dni wprzód? Choć z drugiej strony - już widziałem z jaką "powagą" traktowane są takie zalecenia na oddziale...
pozdrawiam i gratuluję dzidzi :)
Adept
Boszeeee, to mnie po operacji - domyślam się, że znacznie mniej inwazyjnej i bolesnej w skutkach niż cc - non stop przez 3 dni pytali czy czasem nie mam ochoty na dożylnie podany ketonal :-) I jak akurat nie miałam ochoty, to dziwnie na mnie patrzyli... Dodam tylko, że był to szpital jak najbardziej w Polsce, a o zapotrzebowanie na ketonal pytali chirurdzy a nie anestezjolodzy... Domniemuję więc, że miałam sporo szczęścia... ;-)
Caroline
Najbardziej bawią mnie zalecenia po cesarce. Jednym z nich jest, żeby nie dźwigać żadnych ciężarów. A co z noworodkiem, który czasem waży na wstępie 4,5 - 5 kg? Sam się przecież nie podniesie i nie poszybuje do gruczołu mlecznego. Sam się nie wykąpie, nie przewinie i nie ponosi do odbicia.Zwykle w domu na macierzyńskim kobieta zostaje sama i rzadko ma kogoś do pomocy w ciągu dnia. Problem "niedźwigania" wydaje mi się więc nierozwiązany. A propos - jakby Was los obdarzył kolką jelitową to żadne jakieś tam espumisany ani inne infacole nie pomagają. U nas pomagał tylko Sabsimplex sprowadzany nielegalnie przez granicę polsko-niemiecką przez jeżdżącą na saksy sąsiadkę. Pozdrawiam i gratuluję potomka.
Chyba rodziłam w jakimś dziwnym szpitalu, albo w ogóle ma innej planecie. Ja po cięciu dostawałam takie szpryce, że nie czułam nic, a potem przez chyba dwa dni jeszcze ketonal (i położne zostawiały mi tabletki na noc "jak by bolało, to zażyć sobie").
Może w końcu ktoś zrozumie, że dziecku do szczęścia potrzebna jest szczęśliwa matka, a nie matka polka cierpiąca :)
Pozdrawiam,
KH
"gdyby on miał brać leki przeciwbólowe, to nigdy by nie chciał dożylnie..." - pewnie prosiłby na kolanach. Pan doktor mądry, bo tak naprawdę nie wie, co to prawdziwy ból. Ehh faceci.. o.O
Miałam wątpliwą przyjemność mieć CC dwa razy. W jednym wypadku próbowano mi ból pooperacyjny leczyć pyralginą (apap to już jakiś hard sadysta wymyślił) i robiono dziwne miny jak mówiłam, że boli.
W drugim bardziej kreatywny i działający mix, położne biegające i pytające się czy aby nie boli, bo nie może bardzo boleć i mamy nie zgrywać bohaterek.
Po pierwszej jeszcze kilka tygodni mnie bolało, ciągnęło i ogólnie trudno było mi dojść do siebie. Po drugiej, w trzeciej dobie, po odstawieniu leków, nie miałam żadnych dolegliwości, a tydzień po musiałam się pilnować, żeby za bardzo nie szaleć.
Nie wiem czy to kwestia tylko leczenia bólu, czy innych około operacyjnych czarów. Ale akuratnie nie osobniczej odporności na ból. Bo to mi się nie zmieniło, a nawet bardziej wrażliwa po przejściach pierwszego porodu się zrobiłam.
znam kobiety, które funkcjonują po cc na paracetamolu i żyją, i nawet się uśmiechają. znam na tyle dobrze, żeby stwierdzić, że ja sama byłam zawsze z tych dużo bardziej wytrwałych w znoszeniu bólu. ale po własnym cc zmieniłam zdanie. Bozia dała mi męża anestezjologa, który całkowicie poparł moje fanaberie w szukaniu miejsca dla powicia noszonego pod sercem dziecięcia, kiedy tylko usłyszał: "bo tam dobrze znieczulają" (znieczulanie w jego miejscu pracy nie wchodziło w grę - przynajmniej na pewno nie do porodu).
Miałam założony cewnik zo po cc.
Nie wiem, jak Młoda Lekarko Anestezjologiczna wytrzymałaś bez tego i dlaczego nie znalazłaś miejsca, gdzie to robią. zaznaczam, że rodziłam w publicznym szpitalu, miałam tam przed porodem 1 wizytę, nawet nie prowadziłam tam ciąży, nie zapłaciłam ani grosika. są takie miejsca. ja miałam szczęście i jechałam do szpitala niecałą godzinę, ale drugi raz jechałabym i 3...
bawią mnie też powyższe wpisy. bo z kolei we mnie budzą naturę poszukiwacza - chciałabym znaleźć te miejsca, gdzie położnicom karmiącym piersią podaje się n.p. ketonal, diclac - może się mylę, ale nie ryzykowałabym u noworodka...
Pozdrawiam,
Młoda Dermatolog
Dwa razy rodziłam przez cięcie cesarskie- pierwsza CC była w trybie nagłym,wynikająca z komplikacji porodowych,druga planowana.
Po pierwszej wstałam po 6h od momentu cięcia- osłabiona znaczną utratą krwi i porodem SN z problemami,rana na brzuchu ciągnęła ale nie niewyobrażalnie.
Drugi raz jak napisałam powyżej CC była planowana- o 10.40 wyjechałam z sali operacyjnej natomiast o 13 poszłam na obiad na własnych nogach pchając synka w łóżeczku szpitalnym
Brałam przez 2 doby dihydrocodeine 1 tabletka co 6h - ja brałam co 12h bo nie potrzebowalam częściej,ból odczuwałam jak w trakcie niezbyt mocnej miesiączki -nawet zgięta nie chodziłam,spionizowałam się sama (przy pomocy łóżka elektrycznie regulowanego co prawda)bez najmniejszych problemów po czym zaraz poprosiłam o usunięcie cewnika bo byłam w stanie sama chodzić do wc.... od początku miałam zarowno pierwsze jak i drugie dziecko non stop przy sobie,karmiłam piersią,przewijałam bez pomocy położnych bo w szpitalu gdzie rodziłam swoje dzieci nie jest praktykowane zabieranie dzieci od mam nawet na 15min...
Jak czytam wpisy o tym że CC tak niesamowicie boli (rekonwalescencja oczywiście) dochodzę do wniosku iż jest to faktycznie mocno subiektywne bo mnie nie bolało praktycznie wcale... po drugim dziecku po 48h opuściłam szpital i tego samego dnia wybrałam się z dziecmi na spacer ,czułam się rewelacyjnie,znacznie gorzej było po naturalnym ,CC było dla łatwiejsze do przeżycia niż usunięcie 8-ki :)
Dodam jeszcze że prócz CC miałam jeszcze laparotomię ginekologiczną ,dość inwazyjną bo z usunięciem prawego jajnika oraz jajowodu + zoperowaniem lewego ,wyszłam ze szpitala w 3 dobie,na chodzie byłam w 20h po operacji ale przez pierwszą dobę dostawałam morfinę dożylnie,po CC obylo się bez tego
Laparotomia bardziej bolesna ale również do przeżycia
Zgadzam się z tym że w 21 wieku nie powinno boleć zwłaszcza że są dostępne leki odpowiednie..
Pozdrawiam młodą lekarkę- mama październikowej córki z 2008 i kwietniowego syna z 2011 :)
Prześlij komentarz