poniedziałek, 7 lutego 2011

Empatia

Pani Pomidorek mieszka naprzeciwko wiejskiego ośrodka zdrowia. W pewien niedzielny wieczór postanowiła przyjść do mnie podzielić się swoim zmartwieniem.
-Pani Doktor, chyba ciśnienie mam...-zagaiła na wejściu.
Znalazłam kartę i okazało się, że faktycznie często bywa na dyżurach zgłaszając wysokie ciśnienie, co potwierdza się w badaniu. Tym razem też się potwierdziło. Wartość 230/170 mmHg zaniepokoiła mnie, lecz nie dałam po sobie poznać. Zastosowałam cały arsenał środków dostępnych w wiejskiej przychodni i zarządziłam czekanie. Podczas czekania dowiedziałam się wszystkiego na temat ciężkiego życia pani Pomidorek. O męzu, co pije. O sąsiadce, co obmawia. O sołtysie, co zaświadczeń o nieszczęściu nie chce wydać. O doktorach w szpitalu, co zamiast leczyć łapówek się domagają...
Po dwóch godzinach efektu brak.
-Pani Pomidorek, trzeba będzie do szpitala jechać. Ma panią kto zawieźć?
(Tu mała dygresja. Na transport czekałabym jakąś godzinę. Szpital jest ok 10 km od ośrodka zdrowia. Często, zamiast czekać na transport, wsiadam z pacjentem do samochodu kogoś z najbliższych. Jest po prostu szybciej. A była już pólnoc...)
-Pani doktor nikogo, nikogo nie mam...- zaczęła się denerwować.
Nie chcąc dopuścić do dalszego wzrostu ciśnienia podjęłąm decyzję.
-Dobrze, pani Pomidorek, zawiozę panią.
Pojechałyśmy do szpitala. Tam, po krótkim wyjaśnieniu, troskliwie zajęto się moją pacjentką. Ja wróciłam do ośrodka i położyłam się spać. W końcu za kilka godzin musiałam wrócić do mojego szpitala i zacząć normalną poniedziałkową pracę. Nie pospałam długo. Po 2 godzinach zadzwoniła moja komórka.
-Halo, czy to Młoda Lekarka?
-Tak to ja
-Dzwonię ze szpitala. Mamy tu panią Pomidorek, której się poprawiło. Nie wyraziła zgody na hospitalizację i teraz nie wiemy co z nią mamy zrobić.
Spojrzałam na zegarek. Była trzecia w nocy. Pomyśłałąm o tej starszej pani, która na krzesełku, w poczekalni SOR, doczekuje pierwszego porannego autobusu..
-Dobrze. Przyjadę po nią.
Pojechałam. Przywiozłam. Odstawiłam do domu (nie usłyszałam dziękuję, bo tak była zajęta pomstowaniem na lekarzy ze szpitala)

Kilka dni później opowiadałam szefowi tę historię. Uśmiał się setnie. Wytłumaczył mi, ze pani Pomidorek sprytnie kombinuje swoimi i męża lekami wywołując u siebie skoki ciśnienia. Robi to każdem nowemu lekarzowi i tym sposobem zapewnia sobie słuchacza i zajęcie na nudne wieczory. Przyznam szczerze, że nie chciało mi się w to wierzyć.

Kilka tygodni później, w drzwiach ośrodka pojawiła się znajoma twarz.
-Dzień dobry pani Pomidorek? Co panią do mnie sprowadza?
-Pani doktor chciałam zapytać, czy pani by mnie nie podwiozła do miasta?
-Słucham? Czemu miałabym panią wieźć do miasta?
-A, bo sąsiadka powiedziała mi, że w tesco dobra promocja dziś jest...
-Pani Pomidorek, czy pani sobie wyobraża, że ja zamknę ośrodek, zostawię pacjentów, żeby panią na zakupy wozić???
-Czyli, że nie?
-Oczywiście, że nie!
Tu myślałam, że sprawa zakończona. Ale pani Pomidorek ani drgnie.  W końcu, z błyskiem w oku, spytała
-Ale jakbym ciśnienia dostała, to by mnie pani musiała zawieźć co???

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

taksówka - tel. 999 :))))

pozdrawiam - nemetka

Anonimowy pisze...

sprytny pomidorek,nie ma co...

akemi pisze...

A najgorsze jest to, że takich tupeciarzy można w Polsce garściami rwać (z pomidorowego poletka).
No, naród bura... pomidorów. ;)

Anonimowy pisze...

Noż ty karol, nogi z dupy wyrywać i na nic się nie oglądać. Chamstwo czystej wody!
Wypisać rachunek za nieuzasadnione zawracanie głowy i babie rozum wróci. No ciśnienie mi skoczyło, no! Wrrrr...
nika

onna pisze...

nie no, żeby tak kobiecie w ciąży dupe zawracać, zgroza! mi kiedys klientka zaczęła odstawiać utratę przytomności, duszności, prośby o zawiadomienie męża i inne takie; wariatów nie sieją, sami rosną.

abnegat.ltd pisze...

ML, boskie :)))
Mysmy taka mieli, co nieprzytomna udawala, zeby do mista wrocic. Kladla sie malowniczo w poprzek drogi i czekala az ktos nas wezwie...

Młoda Lekarka pisze...

Tak oto przekonałam się, że niewinnie wyglądająca starsza pani może być taką kombinatorką. A całe życie wpajano mi szacunek do starszych. Tak jakby nikt nie brał pod uwagę, że wśród nich też są oszuści czy złodzieje. Chyba, że liczymy na to, że jak ktoś całe życie wykorzystywał innych, to mu na strość przejdzie...

Grzegorz Nowak pisze...

Scyzor się w kieszeni otwiera :-). W naszym rejonie taki jeden wielbiciel fioletowych nalewek kładł się na przystanku udając epi...średnio przynajmniej raz na dwa dni :/.

mary pisze...

Ludzie potrafią wykorzystywać, jak się da palec to zaraz chwytają za całą rękę. Świetny blog. Serdecznie pozdrawiam i życzę lepszych pacjentów niż pani Pomidorowa :)