wtorek, 15 lutego 2011

Poród- sprawa coraz bliższa

W zeszłym tygodniu poszerzałam swoją wiedzę i chodziłam na kurs obowiązkowy do specjalizacji pt. "Anestezjologia w położnictwie". W mojej sytuacji- bardzo na czasie.
Pierwszy wykład dotyczył komplikacji porodu fizjologicznego. Po 2 godzinach słuchania o wszystkich strasznych rzeczach na które chcę narazić moje nienarodzone, zdecydowałam- cesarka jest jedyną opcją! Na przerwie podzieliłam się ze znajomymi tą rewelacją. Pokiwali głowami ze zrozumieniem.
Następny wykład- i tam jedno z zagadnień "śmiertelność okołoporodowa kobiet po cięciu cesarskim". Kurczę, myślę sobie, może i dziecko będzie bezpieczne, ale co to za życie bez matki...Wracam do pomysłu- poród naturalny, ale tylko ze znieczuleniem. Znów dzielę się przemyśleniami ze znajomymi. On znów kiwają głowami.
Czas na ostatni wykład tego dnia : "Powikłania znieczulenia do porodu". Prowadzący nie zrozumiał, czemu połowa obecnych na sali zaczęła się śmiać patrząc znacząco w moją stronę....

W sprawie porodu miałam też poważną rozmowę z Panem Mężem. Ma on typowo męskie podejście do sprawy. Zajęło mi trochę czasu wytłumaczenie mu, że termin określony na dany dzień nie jest tak stały jak np. termin przeglądu auta. Po wielu moich wysiłkach dopuścił do siebie myśl, że dziecko może urodzić się 2 tygodnie przed albo po terminie.
Nie da się natomiast opisać jego miny, kiedy odwiedziliśmy znajomych i ich ślicznego synka. Rozmowa, wiadomo, zeszła na temat porodu. No i tu mój Mąż dowiedział się, że dziecko może urodzić się nawet miesiąc przed wyznaczonym terminem! Nastąpiła całkowita dezorganizacja jego poukladanego świata...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

A jak postawi wszystko do góry nogami jak już się urodzi ;-P I tak ze 20 lat ;-) Ktoś powiedział, że pierwszą połowę życia zatruwają starzy, a drugą dzieci ;-D
nika

doktor-bez-stetoskopu pisze...

Oj, biedny Mąż, w głowie mu pomieszałaś :)