Dlaczego wybrałam tak, a nie inaczej. To znaczy czemu anestezjologia? Zawsze można powiedzieć, bo były miejsca, ale nie o to chodziło. Punktów na LEPie miałam wystarczająco, żeby myślec o innych specjalizacjach, a pomimo tego wybrałam gazownictwo...
Cóż, złożyło się na to kilka przyczyn. Po pierwsze od początku słyszałam, że to nie dla kobiety. A we mnie przekora siedzi. Po drugie na chirurga się nie nadaję, a zawsze chciałam zabiegową dziedzinę. Naważniejsze są jednak powody inne, w postaci anestezjologów, których spotykałam w czasie mojej ścieżki edukacyjnej. Na pierwszym roku wspaniały lekarz, który nauczał nas podstaw pierwszej pomocy. Wśród anatomii, histologii i innych genetyk to była namiastka prawdziwej medycyny, cóż z tego, że na manekinie...
Następnie, w trakcie studiów, byłam świadkiem kilku sytuacji, które w skrócie wyglądały tak:
To jeszcze by nie wystarczyło, bo inne specjalizacje kusiły, ale nadszedł rok studiów piąty. Nasza uczelnia posiada oddział zamiejscowy chirurgii, więc spędziliśmy kilka świetnych tygodni na imprezach i markowaniu nauki (mieszkając w domu pielgrzyma, żeby dodać pikanterii). Wiedziałam już wtedy, że chirurgiem być nie chcę (brak wyobraźni przestrzennej jako jedna z wielu przyczyn), a anestezjolog był strasznie miły. Na tyle miły, że jak przychodziłam odpowiednio wcześnie, to pozwalał mi ZAINTUBOWAĆ!! Kosztowało mnie to wiele trudu ( tu odsyłam kilka linijek wyżej- imprezy...), ale było warto. Jako jedyna z grupy zrobiłam to na studiach! A, że potem zawsze przed wręczeniem laryngoskopu pytano :czy już to pan/pani kiedyś robił? to zawsze miałam fory.
Kiedy już zaczęłam pracę, opiekująca się mną pani doktor zapytała:
-czy intubowała pani kiedyś?
A ja, z dumą niebywałą odpowiedziałam:
-tak, wiele razy
Tu chciałabym skończyć to wspomnienie, ale uczciwość nie pozwala. Ona zapytała:
-wiele, znaczy ile?
A ja:
-no 16 razy!
Śmiech, jaki się rozległ w dyżurce po tym wyznaniu, dźwięczy mi w uszach do dziś....
P.S. Chyba mam jakieś cechy demencji, bo naprawdę już nie wiem, co studentów w tej intubacji tak kręci... Tyle fajnych spraw w tej anestezjologii, a oni tylko by te rury chcieli wsadzać...
Cóż, złożyło się na to kilka przyczyn. Po pierwsze od początku słyszałam, że to nie dla kobiety. A we mnie przekora siedzi. Po drugie na chirurga się nie nadaję, a zawsze chciałam zabiegową dziedzinę. Naważniejsze są jednak powody inne, w postaci anestezjologów, których spotykałam w czasie mojej ścieżki edukacyjnej. Na pierwszym roku wspaniały lekarz, który nauczał nas podstaw pierwszej pomocy. Wśród anatomii, histologii i innych genetyk to była namiastka prawdziwej medycyny, cóż z tego, że na manekinie...
Następnie, w trakcie studiów, byłam świadkiem kilku sytuacji, które w skrócie wyglądały tak:
- coś się dzieje
- wszyscy krzyczą
- bałagan, zamieszanie, słowa nie do powtarzania
- przybiega anestezjolog
- sytuacja opanowana
To jeszcze by nie wystarczyło, bo inne specjalizacje kusiły, ale nadszedł rok studiów piąty. Nasza uczelnia posiada oddział zamiejscowy chirurgii, więc spędziliśmy kilka świetnych tygodni na imprezach i markowaniu nauki (mieszkając w domu pielgrzyma, żeby dodać pikanterii). Wiedziałam już wtedy, że chirurgiem być nie chcę (brak wyobraźni przestrzennej jako jedna z wielu przyczyn), a anestezjolog był strasznie miły. Na tyle miły, że jak przychodziłam odpowiednio wcześnie, to pozwalał mi ZAINTUBOWAĆ!! Kosztowało mnie to wiele trudu ( tu odsyłam kilka linijek wyżej- imprezy...), ale było warto. Jako jedyna z grupy zrobiłam to na studiach! A, że potem zawsze przed wręczeniem laryngoskopu pytano :czy już to pan/pani kiedyś robił? to zawsze miałam fory.
Kiedy już zaczęłam pracę, opiekująca się mną pani doktor zapytała:
-czy intubowała pani kiedyś?
A ja, z dumą niebywałą odpowiedziałam:
-tak, wiele razy
Tu chciałabym skończyć to wspomnienie, ale uczciwość nie pozwala. Ona zapytała:
-wiele, znaczy ile?
A ja:
-no 16 razy!
Śmiech, jaki się rozległ w dyżurce po tym wyznaniu, dźwięczy mi w uszach do dziś....
P.S. Chyba mam jakieś cechy demencji, bo naprawdę już nie wiem, co studentów w tej intubacji tak kręci... Tyle fajnych spraw w tej anestezjologii, a oni tylko by te rury chcieli wsadzać...
10 komentarzy:
A wiesz, ze w sumie chyba nigdy, tak naprawde, nie chcialem byc zabiegowcem? (pomijam studenckie zauroczenie rznieciem i krwi tryskaniem ;).
Mialem to szczescie, ze trafilem w swoim zyciu na Mistrza. I przepadlem, bo chcialem byc taki jak On :)))
I nie zamienil bym sie za cholere na nic innego.
Abi strasznie trudno wyobrazić sobie Ciebie jako pigularza... :)
Czy wiesz, że chcąc nie chcąć teraz Ty jesteś dla kogoś Mistrzem?
- ...miszcz pracy zmianowej...- ale to sie inaczej pisze!
-Sama pisalam!
(Laskowik i Smolen, bodajze '79?)
;)
Rzeczywiście studentów "kręci" intubacja :) sama miałam okazję intubować tylko manekina, ale radość z tego, że rura jest tam, gdzie powinna- niezastąpiona :) pozdrawiam!!
dyskusja została wywołana...:)
ostatnio coraz częściej kręcą mi się po głowie myśli: anestezjologia?? zawsze ciekawie, czasami coś się dzieje, trzeba dużo i szybko myśleć;) ale są też małe zabiegi, jest współpraca w zespole na sali ale jest też samodzielność...ale właściwie dlaczego anestezjologia? co z tym stresem, dlaczego wszyscy straszą? ;)albo inaczej- dlaczego nie interna?
zajęć z anestezji jeszcze nie miałam, zajęcia z RKO były super ale też super krótkie, a mistrzów na razie znajduję na blogach ;)
więc może mistrzowie odpowiedzą - dlaczego? ;)
strepto
please ;)
strepto
Droga Strepto
przepraszam za opóźnienie
Anestezja ma wiele plusów ( m.in. wielu fajnych ludzi jest anestezjologami ;))
Jeśli chodzi o rozróżnienie z interną. Musisz sobie odpowiedzieć na pytanie- co lubisz bardziej: hodować kwiaty w doniczce czy odkurzać (najlepiej bardzo zabrudzony dywan)?
Jeśli lubisz patrzeć na proces długofalowy, dopieszczać, dokładać, odejmować, nie mieć wpływu na wszystko do końca... i po kilku miesiącach cieszyć się z efektu, lub przeżywać porażkę- wybierz internę!
Jeśli natomiast lubisz działania przynoszące szybki efekt, na który praktyczny wpływ pacjenta jest ograniczony- zostań intensywistą. To ma pewien minus- nie da się wyprzeć ewentualnych błędów- za szybko pojawiają się konsekwencje...
Co do samej anestezji- zamierzam zamieścić posta w tym temacie.
Pozdrawiam
dziękuję bardzo:)
mój drugi wpis wynikał tylko ze tego żeby zrobić jakiś ruch w komentarzach, bo anuż ten pierwszy nie został dostrzeżony;) ale do wyboru jeszcze sporo czasu:) i...hmmm...dobre porównania:) a hodowanie kwiatów zdecydowanie mi nie idzie..nawet kaktusy mają ze mną ciężko;)
strepto
No jakbym ja usłyszała, że coś nie dla kobiet jest, to pewnie też by mnie korciło, bo taka przekorna baba lubiąca wyzwania jestem.
Swoją drogą ostatnio na sali miałam "przyjemność" z pania anestezjolog być operowana. Straszny babsztyl, jak ją usłyszałam i zobaczyłam, to chciałam uciekać, ale za późno już było... ;)
LOL histologie i inne genetyki ;) Ja właśnie dla tego poszedłem na medycynę, stąd jasny wybór patomorfy jako specjalizacji. Ale na szczęście taka to medycyna jest piękna, że praktycznie każdy coś w niej dla siebie znajdzie:)
Prześlij komentarz