poniedziałek, 2 kwietnia 2012

jeden z takich dni

Dzwoni budzik, przyciskasz drzemkę- normalna sprawa. Kiedy otwierasz oczy okazuje się, że jakimś sposobem wyłączyłaś budzenie i już jesteś "prawie że" spóźniona do pracy. Biegniesz do łazienki, ręcznik wpada do wody, kosmetyki umykają spod rąk i chowają się pod szafki. Mąż przynosi Ci kawę tylko po to, żebyś mogła ją rozlać, zanim weźmiesz pierwszy łyk. Kolejne trzy pary rajstop ze świeżo zrbionym oczkiem, lądują w koszu.  Wybiegasz z domu, wracasz- auto lepiej otwiera się z kluczykiem. Dojeżdżasz do pracy. Tam okazuje się, że kilkukrotne zgłoszenie, że musisz dziś wyjść wcześniej, znowu komuś umknęło. Szef, w nagrodę za spóźnienie, daje Ci na salę stażystę. Prosta sala- migdałkowo-uszna. Pierwszy pacjent- tłumaczysz stażyście, jak bardzo trzeba być uważnym przy oklejaniu rurki. Bo czasem, jak się to źle zrobi, to rozwórka laryngologów lubi przygiąć rurkę i są kłopoty z wentylacją...o właśnie takie. Nic to, jakoś sobie radzisz. Następne dziecko. Zabieg ok. Budzicie. Masz nadzieję, że fatum przełamane. Może byłoby-gdyby nie krew w rurce...Odsysanie? Jasne, szkoda, że ssak nie działa. W końcu udaje się opanować sytuację i znaleźć kogoś na zastępstwo. Jedziesz na wykład nad którym siedziałaś do drugiej w nocy. Na miejscu pusta sala. Jak to nie wiedziałaś, że spotkanie odwołane? No tak, maila ostatni raz sprawdziłaś o 10tej rano poprzedniego dnia. Masz przynajmniej chwilę, żeby odpocząć i zjeść. Niestety okazuje się, że zapomniałaś portfela. Jedziesz do następnej pracy, bo masz umówioną pacjentkę. Na 18.00. Za pięć szósta, kiedy właśnie parkujesz, dostajesz telefon, że pani odwołała...

11 komentarzy:

AalillaA pisze...

Dzień świra? Wieczorem w domu padasz ze zmęczenia jak małe dziecko. Kładziesz się spać. A jutro wstajesz by wszystko zacząć od nowa. Eh...

Anonimowy pisze...

Wszystkiego się odechciewa po takim dniu, jedynym pocieszeniem jest to, że chyba gorzej jutro już być nie może :D

Młoda Lekarka pisze...

AalillaA
Z reguły wieczorem tracę przytomność gdzieś pomiędzy zdjęciem kapci a przykryciem się kołderką...

Licealistko
dzięki tej właśnie myśli chciało się wstać następnego dnia

Elżbieta Grabarczyk pisze...

No proszę, a ja myślałam, że to tylko ja tak wstaję do poradni :)

Anonimowy pisze...

Witaj bardzo lubie czytac o Twoich lekarskich potyczkach...takie zycie bez lukru upiekszana poprostu zycie kobiety,lekarki,matki....

pisze poniewaz w polowie miesiaca czeka mnie wizyta w szpitalu z synkiem ma wnetrosttwo prawego jaderka..czekalismy czekalismy ale ani drgnie...obiecalam sobie ze nie bede szukala wiadomosci w necie coby stresa nie przyjmowac (corka miala refluks i przeszczep moczowodu i po tym co sie naczytalam to masakra jakas)wiem ze wsztstko mi wytlumacza ale postanowilam Ciebie zapytac czy to jest mocno skomplikowane,jak dlugo jest sie pod narkoza (syn ma 3 lata)no i cz długo sie na to lezy?przepraszam ze tak poza tematem wpisu pisze:)pozdrawiam madzik

Młoda Lekarka pisze...

Madzik
Dziękuję za miłe słowa.
Operacja polega na ściągnięciu jąderka z kanału do moszny. U mnie w szpitalu takich zabiegów wykonuje się kilka dziennie.'Z reguły wygląda to tak.
Dziecko w dni zabiegu zgłasza się z do szpitala i jest przyjmowane. Powinno być co najmniej 6 godzin na czczo i miec aktualne (do 4 tyg) badania podstawowe (morfologia i mocz ogólny). W poczekalnie sziedzi z rodzicami i czeka na swoją kolej. W pewnym momencie dostaje syropek, po którym z reguły się uspokaja i mozna bez stresu wziąć je od rodziców. Jedziemy na salę, gdzie nie dzieje się nic bolesnego. Podłaczenie monitorowania a potem dmuchanie balona. Czyli dziecko oddycha do maseczki i stopnowo usypia. Kiedy już uśnie to zakładamy mu wenflon. I robimy tzw. hernia blok- środek znieczulający podawany w okolice nerwu powoduje znieczulenie operowanej okolicy. Sam zabieg trwa od 15min do 1 godz w zależności od doświadczenia chirurga i ewentualnych kłopotów po drodze. po założeniu opatrunku budzimy małego czlowieka i wywozimy go na salę wybudzeniową. Tam dosypia ile potrzebuje i potem jedzie na oddział chirurgiczny, z którego z reguły tego samego dnia jest wypisywany po kilku godzinach.
To taka najbardziej klasyczna wersja.
Rodzice tracą dziecko z oczu na czas zabiegu i wybudzania na sali wybudzeniowej.
Jak to wygląda gdzie indziej- nie wiem, mogę tylko przypuszczać, że podobnie. Trzymam kciuki!

Anonimowy pisze...

bardzo bardzo moccno Ci dziekuje.My bedziemy operowani w ostrowie wielkopolskim u doktora miaskiewicza.Z Corka jak lezeliśmy z refluksem to własnie w takiej kolejnosci wszystko otrzymywala jak piszesz -tyle ze wenflon miala juz wczesniej gdyz lezelismy od poprezdnego dnia- z synkie tez idziemy dzien wczesniej...eh mam nadzieje ze wszystko przebiegnie bez problemow. zapewne jak wrocimy to opisze wszystko:)jeszcze raz dziękuje-pozdrawiam Madzik

Hermosa pisze...

Zmęczenie i pech wzięło się do roboty tego samego dnia. Mam zamiar podjąć studia lekarskie. Dzięki twojej stronie moge poznać medycynę z bliska. Z jednej strony mnie to przyciąga, z drugiej odpycha. Pozdrawiam i życzę powodzenia w życiu zawodowym.

Lala pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
kasia.eire pisze...

jeden z tych dni. Wpadłam tu od Zośki (4 dychy), ciekawe te twoje zapiski dla laika. Człowiek wiedząc więcej o pracy lekarza, zaczyna więcej rozumieć, bo jak się to wszystko widzi tylko z pozycji pacjenta (przeważnie roszczeniowej, bo jak człowiek chory do wymaga cudów), to siła rzeczy jest to obraz niepełny.

madzik pisze...

Ja jeszcze raz wrzuce troche prywaty:)Otóżjestesmy juz po operacjiposzlismy we srode na badania we czwartek byl zabieg i pod wieczor wrocilismy do domu...bylo faktycznie tak jak mi pisalas zabieg trwal ok 1 małego przywiezli przytomnego z lekkim odlotem w oczach ,,popatrzyl,pousmiechal sie ...odlecial...ranki jedna mała na mosznej i taka 2 cm nad pachwina..przezylismy cale szczescie uffff teraz lezymy lezymy lezymy a bajki to bokiem mi wychodza..mam tylko kłopot bo mały sie przed kupa broni...no ale zrobic musi i tak sam ze soba biedak walczy ehhh

pozdrawiam