wtorek, 10 grudnia 2013

-Młoda, coś się dzieje z Nowym!!!!- krzyk Siostry wyrwał mnie ze snu. Wyskoczyłam z łóżka i zobaczyłam ją trzymającą na rękach Nowego. Nieprzytomnego.
-Połóż go na ziemi
Udrożnić, sprawdzić oddech...
-Panie mężu dzwoń na pogotowie
Ręce trzymają za żuchwę i czekam na połączenie. Jakąś wieczność.
-Dzień dobry. Bardzo proszę o przysłanie karetki na adres, moje dwuletnie dziecko jest nieprzytomne. Dobrze, poczekam na połączenie z dyspozytorem pogotwia. Czekam...wieczność.
-Witam. Proszę o karetkę na adres, moje dwuletnie dziecko straciło przytomność jakieś dwie-trzy minuty temu. Tak, oddycha. Nie, nie jest siny. Dziękuje.
-Siostra, trzymaj rękę w ten sposób, Mężu wyjdź przed klatkę, zeby wiedzieli gdzie mają iść. Ja przygotuję jakiś kocyk, coś.
- Młoda, coś się dzieje! ślina mu leci!
-Mężu znajdź katarek i podłącz- odciągniemy to, co się leje. Drga, cholera........ moje dziecko, gdzie oni są???!!!! Nie drzyj się na mnie siostra, już się uspokajam.
-Dzwoń Siostra jeszcze raz, jak długo można jechać???
Nowy sinieje. Już już pochylam się, żeby dać mu oddech, kiedy z jego małego gardła wyrywa się krzyk. Okropny. Najbardziej przeraźliwy.
-Uff, oddycha. Spakuj do jego torby pieluchy i naszykuj mi koc. Nowy śpi i jeszcze pośpi. Daj termometr, zmierzymy temperaturę - 36,6.
-Dzień dobry panom. Mój synek miał napad drgawek. Pierwszy w życiu. Wiem wiem, jedziemy do szpitala. Już go owijam kocykiem. Gdzie czapka? Jest. Już idziemy. Mężu jedź za nami autem.Weź torbę.
Dziękuję.

Uczę studentów, prowadzę kursy. Nigdy, przenigdy, nie sądziłam, że przytrafi się mnie, nam. Nie do opisania jest z jednej strony gonitwa myśli, z drugiej całkowita pustka. Mam w domu worek do wentylacji, mam w domu leki przeciwdrgawkowe. Miałam dwie osoby do pomocy. I nawet nie przyszło mi to do głowy. Gdybym taki scenariusz zadała na egzamine, to z trudem bym zaliczyła. To nie był egzamin.
Nowy miał w tamtym dniu zrobione badanie TK mózgu- bez zmian patologicznych. Ufff.