sobota, 13 października 2012

Zaburzenia tożsamości

Sama nie wiem...
Nie pisałam długo, bo po pierwsze moje życie zawodowe jest dość nudne, a po drugie wiele było zawirowań w życiu osobistym.
Pan Mąż padł ofiarą kryzysu. Właściwie jego pracodawca, ale efekt ten sam- stracił pracę i został kogutem domowym. Nowy się cieszy, bo Pan Mąż jest bardzo pozytywnie nastawiony nawet do najdzikszych zabaw.
A ja nie dojeżdżam już do Mniejszego Miasta, bo mam staż w Swoim Mieście. Popołudniami pacjentki estetyczne (stanowczo za mało, jak na naszą obecną sytuację finansową, niestety) i studenci. Ostatnio miałam zajęcia z dróg oddechowych :)
Tak właściwie, to ciągle czuję się anestezjologiem. Mówię "u nas w szpitalu", myśląc o poprzednim miejscu pracy. Myślę "nasi" widąc karetkę...
Czekam kiedy poczuję się dermatologiem!
W międzyczasie odbyło się wielkie coroczne spotkanie dermatologów. Była tam firma sprzedająca dermoskopy (urządzenia do oglądania zmian skórnych w powiększeniu). Spytałam pani obsługującej:
-który dermoskop poleciłaby Pani takiemu początkującemu dermatologowi?
-hm, na początek to najlepiej ten: ma spolaryzowne światło, dobre powiększenie, nie wymaga imersji, bateria starcza na tydzień, etui w zestawie,  parzy kawę, drukuje rozpoznanie i ma bezpośrednie łącze z amerykańskim satelitą szpiegowskim...
-ooo, to coś dla mnie! -ucieszyłam się- ile kosztuje?
- dziś mamy promocję- jedyne 4500zł!!!!

Myślę, że pani do dziś wspomina doktorkę, co ją kawą popluła...

P.S. Dwóch pensji nie starczy na ten cud