czwartek, 30 grudnia 2010

Zabawy

Powoli słychać kolejne doniesienia o tym, kogo to poparzyło, komu paluszek urwało itd.
Najbardziej mnie denerwuje, że dotyczy to dzieci. Na końcu zawsze komunikat, że fajerwerki można sprzedawac tylko dorosłym.
Z naszego szpitalnego doświadczenia wynika, że dzieci najczęściej są poszkodowane przez dorosłych właśnie. Każdy sylwestrowy dyżur, to przegląd bezmyślności rodzicielskiej.
Te zapadły miw pamięć:
Tato odpala fajerwerki z butelek. Jeden nie wybucha. Zleca synkowi sprawdzenie co się stało. Podczas sprawdzania butelka wybucha w ręce. Nie pamiętam ile palców odpadło. Tatuś oczywiście nietknięty.
Ratownicy przywożą 3-letnie dziecko. Skrajnie wychłodzone. Była impreza, wszyscy oglądali fajerwerki. Wchodząc do domu zapomnieli o dziecku.
Nie policzę ile jest co roku przypadków poparzeń przez fajerwerki, które dzieciom kupili rodzice.

Dobrej zabawy sylwestrowej, oby w tym roku było inaczej :)

Wielu szczęśliwych chwil w NOWYM ROKU
Zrealizowania planów
Spełnienia marzeń

piątek, 24 grudnia 2010

środa, 22 grudnia 2010

Nie zeżarta, za to obżarta

Wróciłam na łono rodzimej zimy i słoty.
W Egipcie byłam w Sharm i wcale mi się nie podobało. To znaczy podobał się Egipt (słońce, świetny hotel, pyszne i różnorodne jedzenie), ale nie podobała mi się miejscowość. Ponieważ był to kolejny pobyt w tym kraju, to nie odczuwałam potrzeby nabywania magnesów, breloczków i innych rzeczy made in china. Czyli mogłabym nie opuszczać hotelu. Nie wzięłam pod uwagę jednak bardzo krótkiego dnia i faktu, że od 17stej nie ma co robić. Hotel więc opuszczaliśmy. Niestety w Sharm nie dało się zobaczyć tubylców, za to dało się poznać maniery zdenerwowanych sprzedawców (jak to-nie chcemy obejrzeć???)
Rekiny nadal grasowały, panował zakaż snurkowania, a szkoda, bo z naszego hotelu było zejście do pięknej rafy (widzieliśmy miliony rybek z pomostu). Potem pojawiła się możliwość posnurkowania w okolicy jednej wyspy. Nie skorzystaliśmy, po przeczytaniu opinii badaczki rekinów, że te "atakują snurkujących, bo oni miotając się przy powierzchni przypominają chore czy ranne zwierzę..."
Będzie jeszcze okazja, tym bardziej, że na własnej skórze sprawdziłam, że to dobra pora na wyjazd. W ciągu dnia 25-30 stopni, wieczorami 20 stopni. Woda ciepła, hotel pustawy, świetna cena.

Po powrocie przepełniona świątecznym nastrojem ( w końcu spędziłam tydzien jak w supermarkecie, wszędzie świąteczne ozdoby, z głośników kolędy) odebrałam zaległe wiadomości głosowe. Najbardziej ucieszyła mnie ta od szefa...Nie zapomniał o mnie pomimo, że od kilku miesięcy nie ma mnie w pracy...Może życzenia chce złożyć, może spytać o samopoczucie...Wciskam "odsłuchaj":
"Pani doktor podobno musimy rozliczyć się z jakiegoś projektu. Proszę to załatwić jak najszybciej, żeby już do mnie nie wydzwaniali"
A więć jednak...nie zapomniał!!!

wtorek, 14 grudnia 2010

Wakacje z rekinami

Za oknem mroźna zima, a ja pakuję letnie klapki i kostium kąpielowy.
Jedziemy do Egiptu.  Super, ale...
Plaże zamknięte- nie można się kąpać w otoczeniu rybek i snurkować. W ciąży nie mogę popijać drinków z all inclusive, opalać się ani jeść sałatek owocowych. Po co ja tam jadę???
Dam znać po powrocie. A jakby były doniesienia, że rekin zeżarł ciężarówkę z Polski np.

"Wczoraj w godzinach popołudniowych nastąpił kolejny atak rekina. Ofiarą jest ciężarna kobieta z Polski. Eksperci mówią, że rekin najprawdopodobniej pomylił ją ze słoniem morskim"

to będę ja.
I blog ten zniknie szybko po debiucie.

sobota, 11 grudnia 2010

tak trzymać!

Usyszałam  historię, która niesamowicie podniosła mnie na duchu.
Zdarzyło się to czas temu (w pażdzierniku), w mieście z tramwajami wypchanymi bracią studencką....
W tramwaju kobieta traci przytomnośc. Nikt nie reaguje, w myśl zasady, że lepiej nie ruszać żeby nie zaszkodzić, albo z samolubności (wolę myśleć, że to pierwsze). W tym samym wagonie jest dwóch studentów medycyny (5 i 6 rok), oni reagują. Zaczynają udzielać pierwszej pomocy (jak? dowiecie się tu  u Crew(m)astera ), wzywają pogotowie. Po chwili przychodzi refleksja, że na przystanku na trasie jest AED (automatyczny defibrylator zewnętrzny). Proszą ludzi o pomoc, wynoszą kobietę. Jeden z nich przynosi urządzenie, uruchamiają, robią to, co każe głos z AED i....ratują kobiecie życie. Defibrylacja była skuteczna, w dużej części  dlatego, że wcześniej uciskali klatkę piersiową i "kupili czas" do defibrylacji.
Historia ma jeszcze smutny aspekt- lekarz pogotwia po przybyciu na miejsce, zamiast ich pochwalić, to na nich publicznie nakrzyczał. Szkoda. Studenci długo się nie chcieli ujawnić po takiej traumie.
A dodatkowy smaczek jest taki, że kobieta miała wrodzoną chorobę, mogła umrzeć w każdej chwili. W tej chwili ma wszczepione urządzenie, które zadziała automatycznie jeślli będzie taka potrzeba.
Ale do rzeczy. Ktoś powie, że to w końcu studenci, wiedzieli co robić. Prawda jest taka, że zajęcia z pierwszej pomocy mieli na pierwszym roku (4 lata wcześniej). Następne są na roku szóstym. Nie zrobili nic, czego nie mogłaby zrobić każda z osób będących w tym tramwaju... Warto wiedzieć co robić i warto się nie bać, cokolwiek zrobimy, będzie lepsze niż nic. No i ta sytuacja pokazała, ze program AED działa i jest potrzebny.

Tu szukamy AED

Jak i kiedy użyć AED


niedziela, 5 grudnia 2010

Babka

Kolejna część wspomnień doktorki na rubieży...
Niedzielny poranek. Jak zawsze pacjenci kapią powoli, ale nieprzerwanie.
W pewnym momencie wchodzi pani w średnim wieku.
-Pani doktor, sprawa jest..
-Słucham
-Trzeba by do babki iść, bo ją w plecach połamało i ona nie przyjdzie
-Czyjej babki? Pani babki?
-Nie no, naszej wioskowej...
Okazało się, że we wsi mieszka pani, zwana babką, która ma małą chatkę koło lasu i zajmuje się zbieraniem chrustu.
Wizyta domowa.
Mała chatka, bez wygód (znaczy wygódka jedna, na zewnątrz). W piernatach leży "babka"
- Dzień dobry pani. Jestem lekarzem Co to się stało?
- A dzień dobry dziecko. Nic.
-Nic się nie stało? A ja słyszałam, że plecy bolą...
-No bolą. Jakem się dziś schyliła, to mi tak zostało. I boli.
- To może panią zbadam i zobaczymy skąd ten ból?
-Czemu mnie chcesz badać?
-Bo jestm lekarzem...
-Ty dziecko? Toż  lekarz jest chłop. Kto to widział babę na lekarza?
 (dodam, że sytuacja miała miejce w 2010 roku...)
-no tak wyszło...
Babka pozwoliła się zbadać. Zaczęłam też zbierać wywiad lekarki.
-Kiedy pani była ostatnio u lekarza?
-Po porodzie. Ale to niemiecki lekarz był...
-Niemiecki?
-No tak, bo to na robotach w Niemczech było...
Chyba nie musze dodawać, że poza bólem mięśni pleców nic jej nie było. Wypisałam skierowanie na kilka badań dodatkowych, i pouczyłąm o konieczności kotroli u innych lekarzy, ale nie dotarła do ośrodka. Czasem pytam o babkę panie pielęgniarki i wiem, że u niej wszystko ok. Nosi chrust :) Takie przedwojenne pokolenie.

piątek, 3 grudnia 2010

Odczarowana ciąża- dla kobiet

Już od jakiegoś czasu nosiłam się z myślą o zamieszczeniu tego postu. Rozmawiałam z kilkoma kolezankami w ciąży, albo swieżo po i okazało się, że moje odczucia nie są odosobnione.
Otóż zacznijmy od tego, że ten kto wymyślił termin "stan błogosławiony" na pewno był facetem. Gdyby to była kobieta, to znalibyśmy zapewne ciążę jako "stan przeklęty".
Jeśli wśród czytaczy są kobiety przed tym doświadczeniem, to jest kilka rzeczy, które powinnyście wiedzieć. Zacznijmy od początku.
Test- magiczne dwa paseczki. W zależności od sytuacji, wielka radość, albo przerażenie. Zawsze totalna zmiana. Nic już nie będzie takie jak wcześniej... Masz wieczorem świetną imprezę z degustacją pysznych koktajli? Zapomnij...Właśnie wybierałaś się dać sobie wycisk na aerobiku typu Hi-Lo czy Zumbie? Zapomnij...Ta kreska na teście.
Na początku, poza ograniczeniami, dostajesz coś na pocieszenie. Ból piersi. Okropny, dojmujący. Twój ulubiony stanik zamienia się w jarzmo. Drżysz na myśl o dotyku ukochanego ( nie z ekstazy bynajniej).
Potem ból przechodzi, na szczęście.
Za to przychodzi ucisk pęcherza. Powiększająca się macica sprawia, że każdą wypitą szklankę wysikujesz na 5-7 rat. Nie jesteś w stanie wytrzymać 2 godzin bez wizyty w toalecie. Poznajesz wszystkie publicznie dostępne przybytki. Ta wiedza przyda się później. No i w nocy budzisz się minimum raz w tej sprawie.
Poza tym nie zpaominajmy o osławionych nudnościach. Nie możesz znieśc zapachu żelu pod prysznic. Ulubiona herbata napawa Cię lękiem. Nie ma reguły, nudności łapią rano albo wieczorem. Ulgę przynosi jedzenie. Ukochany patrzy na Ciebie dziwnie- w końcu właśnie zjadłaś słoik ogórków kiszonych, śledzie, zagryzasz galaretkę z bitą śmietaną i nic Ci nie jest. A godzinę temu wymiotowałać po zapachu pomidora....
Po pracy chcesz, jak zawsze, zrobić zakupy- niestety nie możesz nosić więcej niż 5kg. Co tam, przejdziesz się na dwa razy...
Nie jest źle? To dopiero pierwszy trymestr.
Brzucha jeszcze nie widać. Może trochę, jakbyś miała wzdęcie. Ale zaczyna boleć kręgosłup. Bardzo boleć. Czujesz się jak stara babcia, wstając z kanapy z jękiem, budząc się rano z dojmującym bólem pleców. Ból częsci tylnej zmienia się niepostrzeżenie w ból brzucha. Rozciągają się więzadła...
Za chwilę rano stajesz przed dylematem. W co się ubrać? Brzuch się pojawił nie wiadomo kiedy. Wybór skurczył się do podomowych dresów i rozciągniętego Tshirtu. Nie najgorzej, jeśli nie masz w planach pracy, wyjścia z domu albo, nie daj boże, ważnej imprezy. Brzuch zaczyna nieco przeszkadzać w codzinnych czynnościach takich jak zakładanie butów czy wchodzenie po schodach. No i znowu budzisz się w nocy, tym razem przy każdej zmianie pozycji...
To na razie spostrzeżenia z pierwszej połowy ciąży. Potwierdzone wspomnieniami koleżanek. Nie wiem co jest dalej i już nie mogę się doczekać....
Żeby być uczciwą muszę dodać pozytyw- wzmacniają się włosy i paznokcie. Znajomi mówią, że pięknie wyglądasz (a co niby mają powiedzieć...).
Przestajesz istnieć Ty, jesteś "Ty w ciązy". Nikt nie pyta "co słychac?", każdy "jak się czujesz?" Odpowiadasz, że świetnie....